Paloma
Jam Instruktor!
Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 19:30, 25 Cze 2011 Temat postu: Trening: Cross na torze w Deandrei |
|
|
Dzisiejszego dnia pogoda dopisała jak nigdy. Piękne, czyste niebo i słońce grzejące w plecy. Pięknie! Po morderczym treningu z Redeem i nieco spokojniejszym z Abrą przyszła pora na Nikla. Zabrałam unoranego w piachu konia z padoku i przypięłam na uwiązie przed stajnią. Tam doprowadziłam do stanu używalności, szczotkując ponad godzinę. Obczyściłam kopyta, sierść, grzywę i ogon. Zostawiłam go przed stajnią pod czujnym okiem Karuchny i skierowałam się do samochodu. Sprawdziłam uprzednio doczepioną już przyczepę, wrzuciłam cały sprzęt do samochodu i raz jeszcze upewniłam się czy wszystko jest w porządku. Jak najlepszym. Wróciłam po konia i pożegnałam się z Karuchną, która wcisnęła mi jeszcze prowiant na drogę. Z zapakowaniem konia do przyczepy nie było najmniejszych problemów. Nikiel jako że często jeździ na zawody, jest do niej przyzwyczajony. Zamknęłam przyczepę, zabezpieczyłam i wsiadłam do auta. Droga minęła szybko i co najważniejsze - bezpiecznie. W Dean gorąco przywitały nas dziewczyny, właścicielki.
Pokazały mi tor, wraz z planem pokonywania go. Obejrzałam dokładnie, gdzie jakie podłoże, jak mamy podjechać, gdzie odbić, ile fuli i tym podobne.
Wróciłam do Łotra, wyprowadziłam z przyczepy i po chwili stępa na uwiązie zabrałam się do kontrolnego szczotkowania i siodłania. Po chwili koń był w pełnej gotowości. Dosiadłam go i stępem ruszyliśmy w stronę toru.
Tam rozgrzałam konia, pokazując mu przy tym z grubsza większość przeszkód, jakie będzie musiał pokonać. W stępie powyginałam go i do siadem i wodzami, żeby rozciągnął mięśnie na wszelkie strony. Wykonaliśmy parę wolt i ósemek, po czym wypchnęłam delikatnie w biodrach, nabierając jednocześnie kontakt na wodzach. Nikiel bez wahania ruszył kłusem. Żwawym, z długim wykrokiem. Uszy miał cały czas ustawione w przód, od czasu do czasu strzykając. Z uwagą wpatrywał się w otoczenie, przy czym dobrze skupiał się na wykonywanych ćwiczeniach. Zamknięty w równej łydce napychającej go na wędzidło i stabilnej ręce, szedł prosto z ładnym tempem. Na przesuniętą wewnątrz łydkę na popręgu, po zewnętrznej zaś za popręgiem i napiętej wodzy szedł ładną woltę. Po każdym ćwiczeniu nagradzałam go. Wykonaliśmy parę wolt na lewo i parę na prawo. Odchyliłam się nieco i podjechałam w łydce, zagalopowaliśmy. Delikatnie, na kontakcie. Równo, dokładny każdy takt. Po chwili wsiadłam w siodło, spięłam delikatnie wodze i obciążyłam równo dociśnięte łydki. Nikiel zatrzymał się. Poklepałam go i na luźnej wodzy postępowaliśmy w stronę rozpoczęcia się toru.
Przed torem ponownie zatrzymałam się. Mimo mocnego trzymania w wodzy i w łydkach, koń zaczął się spinać, podskakiwać i tupać w miejscu. Utrzymałam go kilkanaście sekund, po czym docisnęłam łydkę i odpuściłam delikatnie w pysku. Koń ruszył szerokim galopem, kryjąc dużo terenu. Uszy miał uważnie ustawione do przodu, głowę wysuniętą. Nogi podrzucał mocno do przodu i nieco w górę, zad mocno składał pod siebie i odbijał się prężnie od ziemi w galopie. Bardzo fajne, mocne tempo pilnowałam ciągle przyłożoną łydką a także kontaktem w pysku. Przejazd przez wodę poszedł nam gładko. Nie straciliśmy ani równowagi, ani tempa, ani też skupienia. Dotarliśmy do mewy, z którą też problemów nie było. Ogier chętnie najechał na przeszkodę i ochoczo ją skoczył. Poklepałam go i w mgnieniu oka przed nami była kolejna przeszkoda. Skoczyliśmy kolejno wszystkie 3 budki w kombinacji. Przy pierwszej zbyt mocno dołożyłam łydkę i wyszłam nieco przez konia, jednak obyło się bez błędu. Koń jedynie twardo się wybił, jednak nie niosło to za sobą konsekwencji. Na szczęście. Pozostałe budki skoczone zostały bezbłędnie. Za przeszkodą wróciliśmy do optymalnego, efektywnego galopu. Przed wskokiem do wody nieco zgubiłam się w siodle i przez to nieznacznie pogubiłam tempo Nikla. Ten jednak dość ładnie wybronił się i skok wyszedł poprawny. Na fule woda i wyskok, z małymi problemami w równowadze. Konsekwencja średnio udanego wskoku. Poklepałam jednak ogiera, który dzielnie wybronił się z mojego błędu. Łydka i znów efektywny, mocny galop. Szereg poszedł nam dobrze, równo skoczony każdy jego element. Łaciaty odważnie szedł do przodu, czujnie, lecz z odwagą. Przed bankietem nieco wystopowałam konia, próbując przy tym nie zakłócić jego równowagi, co na szczęście dość zgrabnie mi się udało. Wzmocniłam wodze i dałam mocnej łydki przed bankietem i bardzo płynnie pokonaliśmy go, biorąc pod siebie najwyższą jego część. Hyrdy pokonaliśmy wszystkie w kombinacji, używając "pentli". Skoczone płasko, równomiernie w stałym tempie. Okser zbudowany dość masywnie budził we mnie respekt, jednak mocno podjechałam łydką od tyłu konia i ten skoczył bez najmniejszych oporów. Tuż za przeszkodą mocno wzięłam konia na siebie, wewnętrzną łydką mocno docisnęłam, zewnętrzną przypilnowałam zadu i napięłam zewnętrzną wodzę do szyi. Po łuku energicznie skoczyliśmy hyrdę. Poklepałam konia za pokonanie tej trudnej zręcznościowej kombinacji. Wypuściłam znów konia, który udał się bardzo szybkim, stałym tempem do kolejnej przeszkody. Najechaliśmy na wyższą kłodę, którą Nikiel również wziął z rozpędu. Mocniej przytrzymałam go od zewnątrz, żeby czasem nie uciekł. Nie pojechaliśmy kładki, tylko skok wyskok do dołu. Przed tą przeszkodą odchyliłam się w tył, stopując nieco konia tak, by nie stracił przy tym równowagi i równomiernego tempa. Wskoczył dzielnie, bez chwili zawahania i od razu po lądowaniu docisnęłam łydkę i wyskoczyliśmy. Znów posłałam konia, żeby przyspieszył na odcinku. Po łuku pojechaliśmy przeszkodę wodną z przeszkodami. Robiąc właściwie "kwadracik". Odważnie wskoczyliśmy przez kłodę do wody, chwila galopu po wodzie, wyskok po kłodzie z wody. Ciasna wolta i pod kątem skoczyliśmy do wody kłodę. Po wodzie odpuściłam nieco na wodzy. Na hyrdę z wody podjechałam go mocniej łydką, pomiędzy hyrdami znów łydka. Skoczył odważnie i tuż po lądowaniu przyspieszyliśmy. Poklepałam ogiera, który zachęcony pochwałą, pognał z większą ochotą do jazdy. Kolejną kłodę skoczyliśmy "z marszu", bardzo dobrze. Nieco kłopotu sprawił mi najazd na hyrdę po mocnym łuku. Dobrze poprowadziłam konia, który potężnie ją skoczył. Ja za to, nie utrzymałam dobrej równowagi przy jego mocnym wybiciu i przy lądowaniu pociągnęło mnie do przodu. Na całe szczęście, koń uratował skok i skoczył poprawnie, nie patrząc na mój błąd, nie rozpraszając się nim. Bramka z krasnalami poszła nam fajnie, gładko i bez zaburzenia galopu. Poklepałam. Podjechaliśmy pod dwa bankiety, pod górę. Dałam Niklowi więcej luzu na pysku, mocniej łydki. Poczułam, jak ogier mocno odbija się, ląduje na przodzie i znów mocno wybija na samą górę. Dodałam łydki i nabraliśmy mocnego tempa. Podobną przeszkodę do przeszkody 15 pokonywaliśmy już dzisiaj, stąd też tu obyło się bezproblemowo. Stół poszedł odważnie, jako że to przeszkoda masywna. Z pionową, mimo wąskiego frontu, również obyło się bez błędu. Przed ławeczką Nikiel skrócił jeden ful, jednak dodałam mocniej w dosiadzie i ostatecznie skoczył przeszkodę płynnie. Kłoda na schodku poszła lekko, hyrda po łuku również. Popędziłam ogiera mocno do ostatniej przeszkody. Pierwszą bramkę szeregu skoczył czysto, pomiędzy już czułam, że sobie 'olewa', przez co przed drugą bramką dołożyłam łydki i przyłożyłam palcat do łopatki. Uprzedzony mocniejszym impulsem ogier skoczył gładko. W galopie za przeszkodą stopniowo przytrzymywałam go i jeszcze w galopie brałam "pod siebie". Poklepałam konia i przeszliśmy do stępa.
Cały tor jechał w równym stałym tempie, ochoczo skacząc i dzielnie z ciekawością jadąc przed siebie. Praktycznie nie cofał się. Gdyby ine parę moich błędów, które koń i tak doskonale ratował, byłoby idealnie.
Występowałam zgrzanego nieco ogiera, po czym podjechaliśmy po przyczepę. Tam go rozsiodłałam i rozczyściłam. Porozmawiałam jeszcze chwilę z dziewczynami i zapakowałam Łaciatego na przyczepę. Bezpiecznie dojechaliśmy do domu.
TOR
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Paloma dnia Sob 19:31, 25 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|