Hiszpańska Szkoła Jazdy - wyrzut nogi [07.01.2011]

Karuchna

Koń: Valiente Caballo
Rodzaj i cel treningu: hiszpańska szkoła jazdy – wyrzut nogi
Jeździec/Trener: Karuchna
Pomocnik: -
Miejsce: półhala
Czas: 30 min
Pogoda: mżawka, roztopy, podłoże błotniste, 5*C
***
Dzisiaj zaczynamy coś zupełnie nowego, czyli powracamy do korzeni, przynajmniej w przypadku Valiente. Ogier był dzisiaj dosyć spokojny co dobrze wróżyło efektywności treningu. Wyczyściłam go dokładnie niewiadomo który juz raz zachwycając się pięknem tego konia. Pomyślałam, że założę mu owijki na wypadek gdyby doszło do jakiegoś gigantycznego nieporozumienia między nami. Do kantara przypięłam linkę do pracy z ziemi, chwyciłam naszykowany wcześniej bat ujeżdżeniowy i torebkę ciasteczek dla koni domowej roboty. Valek oczywiście od razu próbował jedno wyłudzić, ale nie ze mną te numery! Zaprowadziłam go na halę.
***
Zabrałam go mniej więcej na środek półhali, zatrzymałam i odpięłam od kantara linkę. Miał ochotę sobie pójść, ale ciasteczka działały jak magnes. Powiedziałam „Stóój!” i gdy przez chwilkę się nie ruszał dałam mu upragniony przysmak. Gdy mieliśmy już ustalone, że może zapomnieć o nagrodzie jeśli nie będzie grzecznie stał przeszłam do dalszych ćwiczeń wedle wskazówek Aurayi. Dotknęłam go bacikiem poniżej łopatki na co odwrócił się, chwilkę popatrzył po czym zrobił krok w bok. Ustawiłam go prosto i ponowiłam próbę. Ponieważ nie dostał nagrody wiedział, że chodzi o coś innego i tym razem lekko ruszył nogą, na razie nie odrywając jej od ziemi, co zapewniło mu kolejne ciasteczko. Przy następnej próbie oderwał na chwilkę kopyto od ziemi, za co znowu go nagrodziłam. Nałożyłam mu pętlę z linki na pęcinę, pilnując by nie zaciskała się i nie sprawiała mu dyskomfortu, w myślach chwaliłam się za pomysł z owijkami. Przy następnej próbie spróbowałam nieco podnieść jego nogą linką, początkowo miał mały problem z równowagą, więc pozwoliłam mu oprzeć ją na chwilę na ziemi. Potem udało nam się osiągnąć uniesienie na ok 1/3 ostatecznej wysokości. Pochwaliłam go wylewnie i zarządziłam chwilę przerwy, bo ile można podnosić nogi. Po tym miłym przerywniku wróciłam do ćwiczeń, dodając nowy element – słowne polecenie „up!” – z angielskiego, bo jest miłe, krótkie i dźwięczne. Gdy doszliśmy do tego, że na samą komendę podnosił nogę na wysokość jaką uzyskiwaliśmy przy pomocy liny uznałam, że na dziś wystarczy. Pochwaliłam go, wręczyłam ostatnie na dziś ciasteczko i wyprowadziłam z półhali.
***
Zdjęłam andaluzowi owijki i oczyściłam kopyta z piachu. Potem przeczesałam go raz włosianką i odprowadziłam na pastwisko, gdzie od razu zaczął szaleć z Niklem. Szczotki i pozostały sprzęt odniosłam na miejsce, a potem wybrałam się na spacer z Orim. Jutro przećwiczę z Caballo podnoszenie drugiej nogi, a potem będziemy już tylko pracować nad wysokością.
***
Podsumowanie:
Procent wykonania założeń treningowych: 90%
Plany na następny trening: powożenie – wstęp do ujeżdżenia