Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Nie 9:55, 20 Maj 2012 Temat postu: [16.05] Trening: Cross - wskok/zeskok |
|
|
Koń: Brosza
Data odbycia się treningu: 16.05.2012
Rodzaj i cel treningu: Cross – zapoznanie z przeszkodami typu wskok -zeskok
Jeździec/Trener: Karuchna
Pomocnik/Serwisanci: -
Miejsce/Szlak: Stajnia Domenicali
Czas: 70 min
Pogoda: 10*C, duże zachmurzenie, podłoże wilgotne, nie śliskie
Sprzęt: kaloszki, owijki, czaprak pełny, siodło ujeżdżeniowe, ogłowie bezwędzidłowe
***
Pogoda nie zachęcała do spacerów w terenie, więc na dzisiaj zaplanowałam trening typowo do crossu. Jedynym problemem była Baronetka, ponieważ nie jest jeszcze przyzwyczajona do bycia pozostawianą w boksie, a najbliższy tor crossowy znajduje się w pewnej odległości od nas. W końcu uznałam, że zabiorę ją ze sobą podobnie jak ostatnio w teren, ale ze względu na przejazd przez drogę nie puszczę jej luzem, tylko będę prowadzić na uwiązie. Młoda jest już przyzwyczajona do kantarka, wie też już miej więcej, że za naciskiem uwiązu ma podążać, a nie przeciwstawiać się, wiec miało to szanse na powodzenie. Starannie wyczyściłam moje klacze, przygotowując się do wyjazdu. Zabezpieczyłam nogi Broszy owijkami i kaloszami, założyłam Baronetce kantarek i wkrótce byłyśmy gotowe do drogi. Paloma podała m końcówkę uwiązu Baronii, która na razie sama z siebie trzymała się blisko matki.
***
Gdy tylko wyjechałyśmy za bramę Młodej zachciało się zwiedzać świat i musiałam się sporo namanewrować, żeby nakłonić ją do kierunku tego zwiedzania zgodnego z zaplanowaną trasą. W końcu się udało i energicznym stępem skierowałyśmy się w stronę Stajni Domenicalli. Oczywiście zadzwoniłam tam wcześniej żeby się umówić i poprosić o pomoc w poradzeniu sobie z niesfornym źrebakiem. Na miejscu czekała na mnie jedna z trenujących tam dziewczyn, która bardzo chciała zobaczyć małą Baronetkę i zgłosiła się do pomocy.
Rozgrzałam gruntownie Broszę na wskazanym mi placu – ponieważ stęp miałyśmy już za sobą, zaczęłam od kłusa roboczego na kole, potem wprowadziłam liczne zmiany kierunku, ustępowania i wolty. Po krótkiej przerwie na długiej wodzy przyszła pora na galop – tutaj sporo pojeździłam na kole, kilka razy skoczyłam małą kopertę, a także przećwiczyłam przejścia do stępa. Było nieźle.
W tym czasie Baronetka kręciła się po placu, bardziej zainteresowana nowym otoczeniem niż mamą. Raz musiałyśmy zrobić przerwę, by mogła się napić mleka, ale poza tym była wyjątkowo bezproblemowa.
Gdy Brosza była już gotowa pojechałyśmy na najprostszy tor crossowy, a konkretniej w okolice bankietu, który był dzisiaj naszym głównym celem treningowym. Przeszkoda nie była wysoka, jak na możliwości mojej klaczy była wręcz łatwiutka, ale specjalnie wybrałam taką wysokość by kojarzyła się Rudej z czymś prostym i przyjemnym.
Pozwoliłam klaczy dokładnie obejrzeć przeszkodę ze wszystkich stron, po czym upewniwszy się, że Baronetka jest zaabsorbowana nową znajomą, która drapała ją i głaskała przytrzymując jednocześnie za uwiąz, zaczęłam najazd na przeszkodę. Udało mi się dobrać dobre tempo i klacz, chociaż nieco niepewnie i nieporadnie wskoczyła na przeszkodę. Uznałam, że wskok będzie na początek łatwiejszy, ponieważ koń widzi gdzie wyląduje. Po kilku próbach Brosza skakała coraz pewniej, w końcu znalazła taką siłę i wysokość odbicia by wygodnie lądować. Zrobiłam chwilkę przerwy, w czasie której Baronetka skorzystała ze stołówki, po czym zabrałam się za trudniejsze zadanie – zeskok.
Podjechałam na małopolance na „krawędź” przeszkody by mogła naocznie się przekonać o bezpiecznym miejscu do lądowania.
Przy pierwszej próbie Brosza odmówiła skoku, ale raczej nie ze strachu, po prostu nie do końca wiedziała jak się do tego zabrać. Za drugim razem jakoś zeskoczyłyśmy, chociaż zbyt ładne technicznie to nie było. Robiąc częste przerwy trenowałyśmy zeskok jeszcze przez jakiś czas, dopóki podobnie jak przy wskoku klacz nie odnalazła własnego sposobu pokonania przeszkody.
Pozostał nam się tylko zeskok do wody, ale to było już proste – Brosza kocha wodę, a gdy upewniła się, że nie jest zbyt głęboko i ślisko bardzo chętnie do niej wskakiwała. Ot, koń wodny. W końcu Baronetka zaczęła się denerwować tym, że nie może swobodnie podążać za matką, wiec uznałam, że na dzisiaj wystarczy. Rozstępowałam klacz porządnie i na ten czas Baroncia została puszczona luzem, co wykorzystała na próby podgryzania mojej nogi, za co surowo ją napomniałam. Wreszcie byłyśmy gotowe do drogi powrotnej, bezproblemowo udało mi się przypiąć Młodej uwiąz. Była nieco wymęczona, więc nie rozrabiała tak jak w drugą stronę, a gdy w domu rozsiodłałam Broszę i odprowadziłam je do boksu, Baronia od razu poszła spać.
***
Podsumowanie:
Procent wykonania założeń treningowych: 100%
Średnia szybkość: -
Post został pochwalony 0 razy
|
|