|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Śro 23:30, 10 Lip 2013 Temat postu: Treningi |
|
|
Koń: Sypia
Rodzaj treningu: lonżowanie
Jeździec/Trener: Karuchna
Miejsce: Round – pen
Czas: 40 min
Pogoda: znośna (szaro, zanosi się na deszcz)
Cel treningu: Zapoznanie się z klaczą, budowanie zaufania.
***
Przyszłam na padok, gdzie tymczasowo umieściłam Sypię i powoli podeszłam do klaczy. Wyciągnęła do mnie szyję i obwąchała mnie, ale zachowywała się z pewną rezerwą. Stałam spokojnie pozwalając klaczy na przyzwyczajenie się do mojej obecności. Gdy Sypka nabrała śmiałości delikatnie założyłam jej kantar i zaprowadziłam ją przed stajnię. Po dokładnym uwiązaniu gniadej udałam się po jej nowe szczotki modląc się w duchu by nie okazało się, że klacz boi się żółtego. Sypka obwąchała szczotki bez większego zainteresowania, tym samym rozwiewając moje obawy. Zaczęłam nasze pierwsze wspólne czyszczenie. Najpierw zgrzebło igiełkowe – zaczęłam od szyi tuż za uszami, stopniowo zeszłam na łopatkę, grzbiet, brzuch i zad. Nogi czyszczę zgrzebłem bardzo rzadko, większość koni bardzo tego nie lubi. Sepia stała zadowolona, widać było, że odpowiada jej takie „drapanie”. Przeszłam na drugą stronę klaczy i dokończyłam czyszczenie zgrzebłem. Następnie wzięłam włosiankę i dokładnie wyczesałam resztki kurzu i potu z sierści Sypii. Klacz stała bardzo spokojnie, jednak kątem oka uważnie mnie obserwowała. Ostrożnie rozczesałam jej grzywę i przebrałam palcami ogon, a następnie wzięłam do ręki kopystkę. Spokojnie pochyliłam się przy prawej nodze klaczy i stanowczym głosem powiedziałam – Daj nogę! – klaczka chwilkę się zawachała, ale podała mi kopyto do wyczyszczenia – Dobra Sypia- powiedziałam łagodnie. Szybko wyczyściłam wszytske cztery kopyta po czym zaczęłam zakładać jej ochraniacze. Potem przyszła pora na zakładanie sidepulla, który gniada widziała po raz pierwszy w życiu. Pozwoliłam jej go dokładnie obwąchać po czym powoli założyłam go na głowę klaczy. Trochę ją to zaniepokoiło więc pogłaskałam ją uspokajająco po szyi po czym udałyśmy się na Round – pen.
***
Stanęłam na środku lonżownika i powiedziałam „Stęp!”. Sypia ruszyła posłusznie -Dooobry konik - pozwoliłam klaczy przejść dwa kółka stępem po czym powiedziałam -Stój – gniada zatrzymała się posłusznie. -Chodź Sypia – powiedziałam delikatnie pociągając za lonżę. Klaczka wzdrygnęła się i poderwała głowę gwałtownie do góry, na szczęście udało mi się w porę oddać lonżę gdzięki czemu nie przestraszyła się jeszcze bardziej – Nie bój się to tylko sidepull- powiedziałam do klaczki, która wciąż nieco przestraszona podeszła do mnie stępem. Poklepałam ją po szyi i odesłałam klacz na koło przy okazji zmieniając kierunek jej ruchu. Sypka szła energicznie, bardzo ładnie pracował jej zad. Przeszła kilka następnych kółek, zmieniałyśmy kierunek jeszcze dwa razy po czym rozgrzała się na tyle bym mogła prosić ją o kłus. Wielkopolanka zareagowała z wielkim entuzjazmem, ruszyła przed siebie wielkim zrywem – Spoookojnie – uspokoiłam Sepcię, która już po chwili szła przed siebie wzorowym kłusem. Zatrzymanie z kłusa wyszło bez problemu, ponownie zmieniłyśmy kierunek i tym razem przejście do kłusa wypadło bardzo spokojnie. Byłam bardzo zadowolona z klaczy, dałam jej chwilkę odpoczynku w stępie po czym zatrzymałam. Sepia stała oczekując na nowe zadanie i zwracając ucho w moją stronę. -Kłus- powiedziałam, a klaczka ochoczo ruszyła przed siebie -Dobrze!- krzyknęłam radośnie i po jednym kółku ponownie sprowadziłam klacz do stępa. Ponieważ jej kondycja nie jest jeszcze najlepsza postanowiłam nie próbować dzisiaj galopu, zamiast tego zmieniłam kierunek i powtórzyłam ruszanie kłusem z miejsca. Gniada ponownie świetnie się spisała, po tym udanym ćwiczeniu zarządziłam stęp końcowy. Wyprowadziłam klacz z Round – Penu po czym zabrałam ją na krótki spacer stępem po terenie stajni.
***
Gdy klaczka ochłonęła po treningu zabrałam ją przed stajnię i uwiązałam. Zdjęłam jej ochraniacze, które jak się okazało nie były potrzebne po czym przeczesałam jej sierść włosianką. Na koniec wyczyściłam jej kopyta z piasku i zaprowadziłam ją z powrotem na padok. Klaczka wyglądała na całkiem zadowoloną i nieco zmęczoną. Wróciłam przed stajnię i pozbierałam sprzęt, który następnie odniosłam do siodlarni.
***
Podsumowanie:
Ocena treningu: przydatny
Stopień wykonania założeń treningowych: 90%
Notka: Sypia bardzo dobrze reaguje na komendy słowne, bardzo chętnie się rusza i ogólnie zapowiada się na dobrego konia sportowego. Myślę że za dwa, góra trzy tygodnie poznamy się na tyle dobrze, że będziemy mogły zacząć pracę pod siodłem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Czw 7:50, 11 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Koń: Sypia
Rodzaj treningu: pod siodłem
Jeździec/Trener: Karuchna
Miejsce: ujeżdżalnia
Czas: 55 min
Pogoda: niesprzyjająca (szaro, duszno, na koniec ulewny deszcz)
Cel treningu: dalsze zapoznanie się z klaczą, sprawdzenie jej zachowania pod jeźdźcem i reakcji na pomoce
***
Przyszłam do Sypii godzinę po drugim karmieniu by zobaczyć w jakim jest nastroju. Klaczka popatrzyła na mnie z zainteresowaniem po czym zaczęła mnie obwąchiwać. Pogłaskałam ją po nosie po czym udałam się po sprzęt: szczotki, kantar, uwiąz, czaprak, ogłowie, siodło i ochraniacze. Złożyłam to wszystko przed stajnią, wzięłam kantar i ponownie poszłam do klaczy. Weszłam powoli do jej boksu, co niezbyt ją ucieszyło. Bez zbędnych ceregieli założyłam jej kantar i wyprowadziłam ją na zewnątrz, gdzie została uwiązana. Zaczęłam ją czyścić, co trwało zadziwiająco długo – rano musiała się porządnie wytarzać. Po kilkunastu minutach Sypia zaczęła się wiercić, denerwowały ją również muchy, których co prawda za dużo u nas nie ma, ale niestety nie udało się ich w pełni wyeliminować. W końcu udało mi się doprowadzić sierść Sypkiej do porządku, szybko wyczyściłam kopyta po czym zaczęłam siodłać. Siodło i ochraniacze założyłam bez przeszkód, natomiast z ogłowiem był pewien kłopot – Sypia za nic nie chciała wziąść wędzidła. Zastosowałam starą sztuczkę z uciskaniem dziąsła i tym sposobem wielkopolanka była gotowa do jazdy.
***
Zaprowadziłam ją na ujeżdżalnię, którą Dominika chwilę wcześniej zrosiła wodą. Przyjrzałam się krytycznie podłożu – Trzeba będzie zrobić z tym porządek – powiedziałam do siebie po czym zaczęłam wsiadać. Na swoje nieszczęście nie przytrzymałam wystarczająco zewnętrznej wodzy co Sypia natychmiast wykorzystała chwytając mnie zębami za miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę -Auu! SYPIA! – podniosłam głos po czym delikatnie opuściłam się na siodło – Dobrze wiem, że mam wielkie dupsko, nie musisz mi przypominać – dodałam już normalnym tonem. Zebrałam lekko wodze po czym dałam sygnał do ruszenia. Gniada ruszyła z zadowoleniem, jej uszy poruszały się we wszystkich kierunkach wyłapując dźwięki z otoczenia. Przejechałyśmy dwa kółka na luźnej wodzy po czym nawiązałam kontakt z jej pyskiem i zmieniłam kierunek po przekątnej. Następnie poprosiłam klacz o dużą woltę, która wyszła całkiem nieźle oraz serpentynę, która za pierwszym razem sprawiła nam mały kłopot. Powtórzyłam ćwiczenie jeszcze raz, dając nieco wyraźniejsze sygnały i tym razem wszytsko ładnie wyszło. Zrobiłam półwoltę po czym ponownie poprosiłam klacz o serpentynę. Gdy wykonała to zadanie spróbowałam nieco mniejszej wolty ok. 15 m średnicy. Postanowiłam przejść do kłusa roboczego – nieco inne zdanie miała Sypka. Skoczyła przed siebie sadząc dzikie barany, które cudem udało mi się wysiedzieć. Przywołałam ją do porządku po czym ponownie poprosiłam o kłus. Z oporami, ale ruszyła, nieco szybciej niż bym tego chciała. Kilka półparad rozwiązało sprawę i mogłyśmy kontynuować trening. Powtórzyłam wolty i serpentyny, a potem naprowadziłam klacz na drągi – tuż przed nimi wyraźnie przyspieszyła, ale przeszła je wzorowo unosząc nogi i pracując grzbietem. Pochwaliłam ją po czym rozpoczęłam nowe ćwiczenie – na krótkiej ścianie skracałam Sypię, na długiej wydłużałam. Jakoś super to nie wyszło, ale nie nie od razu Kraków zbudowano. Następnym ćwiczeniem było zatrzymanie z kłusa. Na początek spróbowałam jak najdelikatniej zadziałać pomocami, ale Sypia zamiast się zatrzymać przeszła do stępa. Ponownie przeszłyśmy do kłusa i tym razem zadziałałam nieco mocniej, odnosząc oczekiwany efekt. Poklepałam klacz po szyi po czym w dałam jej dwa kółka stępa swobodnego w nagrodę. Kondycja Sypii znacząco się poprawiła od naszego ostatniego treningu, ponieważ na zmianę z Dominiką regularnie lonżowałyśmy klacz. Dlatego postanowiłam spróbować dzisiaj galopu. W narożniku dałam klaczy stanowczy sygnał, co skwitowała radosnym skokiem w przód, po którym nastąpił energiczny galop. Nieco ją skróciłam, a po przejechaniu jednego kółka poprosiłam ją o woltę (średnica ok. 20 m), którą wykonała bardzo dobrze. Sprowadziłam ją do stępa i zmieniłam kierunek po przekątnej. W kolejnym narożniku ponownie zagalopowałyśmy i tym razem nie obywając się bez kilku radosnych bryknięć. Tym razem wolta wyszła nieco gorzej, ale nadal bez większych błędów. Bardzo zadowolona przeszłam do stępa i oddałam klaczy wodze. Kilkanaście minut później Sypia ochłonęła – No maleńka postarałaś się. Nie będę musiała wycierać Cię do sucha wiechciem. Wynagrodzę Ci to, zobaczysz – powiedziałam żartobliwie do gniadej po czym zatrzymałam ją i zsiadłam. Byłyśmy w połowie drogi przed stajnię gdy z niepozornych szarych chmur lunął wielki deszcz – No i nici z moich planów – westchnęłam po czym popędziłam nieco klacz. Uwiązałam ją na korytarzu stajni, gdzie szybko przeniosłam również szczotki, które dotychczas leżały na dworze.
***
Zdjęłam Sypii ochraniacze i siodło, czaprak czybko rozwiesiłam na drzwiach pustego boksu. Uwolniłam wielkopolankę od ogłowia i weszłam razem z nią do boksu. Kilkanaście minut trwało osuszanie jej wiechciem słomy. Udało mi się zawołać Anię i poprosić by przyniosła mi dla klaczy przeciwdeszczową derkę (nawet była sucha!). W tym oto „ubraniu” wyprowadziłam gniadą na pastwisko, gdzie natychmiast zaczęła szaleć. Upewniłam się, że brama jest dobrze zamknięta po czym popędziłam do stajni. Chwyciłam cały sprzęt i jak najszybciej się dało pobiegłam do siodlarni. Czaprak rozwiesiłam do wysuszenia, podobnie ochraniacze. Siodło wytrałam (popręg odpięłam i powiesiłam obok czapraka) i odwiesiłam na miejsce. Dokładnie umyłam wędzidło w letniej wodzie po czym odłożyłam na miejsce reszte sprzętu. Następnie poszłam do siebie by się przebrać i spędzić trochę czasu z Coco.
***
Podsumowanie:
Ocena treningu: przydatny
Stopień wykonania założeń treningowych: 70%
Notka: Odnoszę wrażenie, że Sypia jeszcze nie w pełni zaprezentowała swoje możliwości i sztuczki Widać, że bardzo lubi brykać w galopie, ale dopóki będzie reagować poprawnie na pomoce w tym chodzie nie zamierzam nic z tym robić. Chyba musimy trochę popracować nad wzajemną relacją, muszę zdobyć szacunek klaczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Czw 7:52, 11 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Koń: Sypia
Rodzaj treningu: trening ujeżdżeniowy pod kątem zawodów skokowych
Jeździec/Trener: Karuchna
Miejsce: ujeżdżalnia
Czas: 65 min
Pogoda: ładna (słońce, lekki wietrzyk, nie za gorąco)
Cel treningu: zwiększenie wrażliwości Sypii na działanie wodzy
***
Weszłam do siodlarni rozglądając się za sprzętem Sypii. Wzięłam z wieszaka ogłowie, na półce z łatwością znalazłam skrzynkę ze szczotkami, ale gdzie do diabła podziały się ochraniacze?! Straciwszy kilkanaście minut na ich znalezienie, w nie za dobrym humorze wziełam z wieszaka siodło i czaprak po czym przytaszczyłam to wszystko przed stajnię. Kantar leżał na ziemi, przypięty do uwiązu, ciągle zamocowanego solidnie na drążku „Już ja nauczę Dominikę szanowania cudzej własności” pomyślałam po czym otrzepałam kantar z piachu i zabrałam go razem z uwiązem. Sypia pasła się niedaleko bramy, jak tylko weszłam na pastwisko wiedziała że idę po nią. Nerwowo machała ogonem i położyła po sobie uszy. Podeszłam do niej stanowczo i zaczęłam zakładać jej kantar. Nieco protestowała, ale udało mi się ją opanować i zaprowadzić przed stajnię. Uwiązałam ją dokładnie po czym zaczęłam energicznie ją czyścić. Sypka łatwo wyczuła moje rozdrażnienie, co nie poprawiło jej nastawienia do pracy. O ile ja w trakcie czyszczenia zupełnie się uspokoiłam, gniada stawała się coraz bardziej poirytowana. Gdy założyłam jej ochraniacze stało się dla mnie jasne, że jeśli klacz dalej będzie w takim nastroju to nic dzisiaj nie zrobimy. Zaczęłam ją delikatnie masować techniką Pantery Mglistej, przesuwając się powoli od kłębu do zadu. Po kilkunastu minutach klacz opuściła głowę i troszkę się zrelaksowała. Położyłam delikatnie czaprak na jej grzbiecie, po chwili również siodło znalazło się na swoim miejscu. Zapięłam popręg na jedną dziurkę po czym wyprostowałam potnik, który się podwinął. Poprosiłam Anię by przyniosła nauszniki, które wkrótce również znalazły się na głowie klaczy. Na koniec odpięłam uwiąz i przełożyłam wodzę przez szyję Sypii, po czym zsunęłam z jej głowy kantar i spokojnie zaczęłam zakładać ogłowie. Zadarła nieco głowę i przez chwilkę nie chciała przyjąć wędzidła, ale w końcu pogodziła się z perspektywą treningu i musiałam już tylko zapiąć dokładnie nachrapnik i podgardle. Później zaprowadziłam klacz na ujeżdżalnię.
***
Zatrzymałam Sypię mniej więcej na środku ujeżdżalni, wodze przełożyłam przez ramię i zaczęłam dociągać popręg. Klaczy nie bardzo się to podobało, stuliła uszy i łypnęła na mnie groźnym wzrokiem, ale stała spokojnie. Wyregulowałam wstępnie strzemiona po czym wsiadłam. Sypka chciała ruszyć do przodu, ale uniemożliwiłam jej to zbierając wodze. Poprawiłam regulację puślisk po czym ponownie nawiązałam kontakt z pyskiem gniadej i dałam sygnał do ruszenia. Po dwóch kółkach stępa swobodnego zebrałam nieco wodze i zmieniłam kierunek po przekątnej. Na początek wybrałam dość proste ćwiczenie – zatrzymanie ze stępa. Prosiłam Sypię o kilka kroków stępa pośredniego po czym zatrzymywałam ją i tak kilka razy. Zrobiłam półwoltę i ponowiłam ćwiczenie, klacz była cokolwiek zdezorientowana, ale zaczęła uważniej śledzić sygnały z wodzy. Następnie wykonałyśmy serpentynę o dwóch łukach, nie dojeżdżając do ogrodzenia. Kolejnym zadaniem Sypii było ustępowanie od łydki – stosunkowo nowe dla niej ćwiczenie, którego nauczyła ją Dominika. Wyszło całkiem ładnie, może w troszke nierównym tempie, ale myślę że niedługo Sypka będzie wykonywać to ćwiczenie zupełnie dobrze. W międzyczasie klacz rozgrzała się na tyle by mogła przejść do lekkiego kłusa. Pozwoliło mi to na wprowadzenie kolejnego ćwiczenia: przejść wolny kłus – stęp – wolny kłus. Musiałam włożyć w to sporo wysiłku, ponieważ klacz ma tendencję do samodzielnego przechodzenia do stępa przy skracaniu kłusa. Po kilku nieudanych próbach załapała o co chodzi i po raz pierwszy wykonała ćwiczenie poprawnie. Natychmiast ją pochwaliłam i na jedno okrążenie oddałam jej wodze, a następnie zrobiłyśmy dużą półwoltę i spróbowałyśmy tego samego ćwiczenia w drugim kierunku. Później poprosiłam Sypię o kłus roboczy, klaczka ruszyła z ochotą przed siebie – widać znudziło jej się już dotychczasowe spokojne tempo. Korzystając z tego wybuchu energii naprowadziłam ją na drągi, które dzisiaj przeszła w pięknym stylu. Pochwaliłam ją i z powrotem wjechałam na ślad. Po jednym kółku w takim żywym tempie zasygnalizowałam klaczce nowe zadanie półparadą po czym usiadłam mocniej w siodło, przyłożyłam delikatnie łydki i zebrałam wodze. Sypia zachamowała w iście westernowym stylu – wyglądało to prawie jak sliding stop. Widocznie użyłam zbyt mocnych pomocy. Pochwaliłam klacz po czym ponownie przeszłyśmy do kłusa. Spróbowałam nieco delikatniej zadziałać wodzami – wyszło lepiej, bez chmury piachu spod końskich kopyt, ale wyjątkowo niezgrabnie „Co tam, najważniejsze że szybko reaguje na polecenie. Nad detalami jeszcze zdążymy popracować” pomyślałam po czym wykonałam w kłusie kilka prostych ćwiczeń – wolt i serpentyn. Po kilkunastu minutach postanowiłam zagalopować. Podobnie jak ostatnio Sypia ruszyła wielkim i radonym skokiem, ale tym razem bez baranków i wierzgania. Szybko udało mi się sprowadzić ją do rozsądnego tempa i wyjechać koło o średnicy 20 m. Przejście do stępa wypadło dość dobrze, zmieniłam kierunek przez ujeżdżalnię po czym ponownie przeszłam do galopu. Była to lepsza strona Sypii, więc mogłam z nią wykonać koło o wiele mniejszym promieniu, wręcz woltę. Następnie spróbowałam skrócić jeszcze bardziej chód klaczy, bez większej zmiany tempa. Wielkopolanka zareagowała dość opornie, po chwili przeszła do kłusa, zadzierając jednocześnie głowę – Sypia daj spokój, prawie wcale nie użyłam wodzy – powiedziałam zmeczonym i rozdrażnionym tonem, ponownie zagalopowując. Kolejna próba skrócenia i nic – Sypia znowu zadarła łeb, mimo że na wszelki wypadek użyłam wodzy jeszcze lżej niż poprzednio – Próbowałam być delikatna kochanie – powiedziałam do gniadej – ale nie chesz współpracować. Co ja mam z tobą zrobić?- zapytałam wielkopolanki, która wpadła ponownie w zły humor. Przez chwilę ćwiczyłam z klaczą zatrzymania z galopu i przejścia galop – kłus – galop. Po tym przerywniku znowu spróbowałam skrócić, zwracając szczególną uwagę na swoje pomoce. W końcu nam wyszło! – Brawo Sypia – pochwaliłam klacz i od razu sprowadziłam ją do stępa. Oddałam całkowicie wodze i pozwoliłam jej trochę ochłonąć. Później nawiązałam lekki kontakt z jej pyskiem i zawołałam Anię, by pomogła mi otworzyć bramę. Obejrzałam z grzbietu gniadej cały teren stajni, po czym zatrzymałam ją obok Round – Penu i zsiadłam.
***
Najpierw poluźniłam klaczy popręg i nachrapnik, co przyjęła z dużym zadowoleniem. Zaprowadziłam ją przed stajnię, gdzie szybko zdjęłam jej ogłowie i założyłam kantar, do którego przypięłam uwiaz. Następnie zajęłam się ochraniaczami, zaraz po nich zdjęłam klaczy siodło. Trochę się spociła, więc przeczesałam ją włosianką i oprowadzałam przez chwilę na słońcu. Rutynowo sprawdziłam stan jej nóg i kopyt, a potem zaprowadziłam Sypką do boksu. Poszłam pozbierać sprzęt i odnieść go na miejsce. Czaprak rozwiesiłam w przewiewnym i zacienionym miejscu. Podniosłam siodło, przewiesiłam przez ramię ogłowie i próbowałam schwycić skrzynkę ze szczotkami – Czekaj, pomogę Ci – zza rogu wyszła Dominika. Wzięła skrzynkę, kantar i uwiąz po czym udała się ze mną do siodlarni – Dzięki – powedziałam odwieszając siodło – Chybabym się nie zabrała – dodałam, zaczynając myć wędzidło – Nie ma sprawy. Jak się udał trening – zapytała odkładając ochraniacze -Nienajgorzej. Chociaż w galopie ciągle ciężko nadać jej tempo. Mam nadzieję, że ćwiczenia kiedyś pomogą – westchnęłam - Ale ogólnie jestem zadowolona – odwiesiłam na miejsce ogłowie – Ostatnio często zadzierała głowę, może powinnaś sprawdzić jej zęby? – zasugerowała. Pokiwałam głową po czym zaprosiłam ją na chwilę do siebie.
***
Podsumowanie:
Ocena treningu: przydatny
Stopień wykonania założeń treningowych: 94%
Notka: Sypia potrzebuje jeszcze ćwiczeń, ale stopniowo zaczyna lepiej reagować na wędzidło. Zgodnie z sugestią Dominiki zamierzam sprawdzić stan zębów gniadej. Później zajmniemy się skokowymi treningami, może z elementami ujeżdżenia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Czw 7:52, 11 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Koń: Sypia
Rodzaj treningu: skokowy (pod jeźdźcem)
Jeździec/Trener: Karuchna
Miejsce: ujeżdżalnia
Czas: 55 min
Pogoda: niesprzyjająca (lekki deszcz, chłodny wiatr, chmury)
Cel treningu: Ćwiczenie zwrotów oraz prostopadłego najazdu na przeszkodę, z zachowaniem rytmu.
Przeszkody: 5 stacjonat wys. 90 cm ze wskazówkami po obu stronach <schemat>
***
W o wiele lepszym niż ostatnio humorze poszłam na ujeżdżalnię. Deszcz kropił już od rana, więc najpierw sprawdziłam czy nasze nowe podłoże będzie wystarczająco bezpieczne do trenowania skoków. Z zadowoleniem stwierdziłam, że wygląda idealnie i udałam się po drągi i stojaki. Mimo że ustawienie przeszkód (patrz: schemat) i ułożenie wskazówek zajęło mi trochę czasu, a deszcz zaczął mocniej padać cały czas byłam w dobrym nastroju. Poszłam do siodlarni po sprzęt, który tym razem musiałam przenieść na dwie tury: ochraniacze, szczotki, kantar, uwiąz, siodło, ogłowie i derkę pod siodło. Następnie poszłam do siebie przebrać się w strój jeździecki po czym udałam się na pastwisko po Sypię. Gniada szalała w swojej żółtej derce, galopem okrążała inne konie strzelając z zadu. Poczekałam aż skończy swoją zabawę, a następnie podeszłam i pogłaskałam ją po łopatce. Obwąchała mnie z zainteresowaniem i pozwoliła założyć sobie kantar. Zaprowadziłam ją na stajenny korytarz i uwiązałam. Zdjęłam klaczy derkę i rozwiesiłam na drzwiach boksu. Czyszczenie nie zabrało wiele czasu, najwięcej uwagi wymagały kopyta. Założyłam klaczy ochraniacze i derkę, później położyłam na jej grzbiecie siodło, zapinając popręg na jedną dziurkę. Z czystym sumieniem sięgnęłam po ogłowie – dzisiaj rano Fris sprawdziła stan jej zębów i wyrównała ich ostre krawędzie. Klaczka obojętnie wzięła wędzidło i stała spokojnie, gdy zapinałam wszystkie paski. Podpięłam popręg o następną dziurkę, sprawdziłam czy nic się nie podwinęło i zaprowadziłam klacz na ujeżdżalnię, zatrzymując ją w połowie odległości między ogrodzeniem a przeszkodami, na które patrzyła z ciekawością.
***
Podpięłam do końca popręg i wsiadłam. Strzemiona były dobrej długości, więc od razu mogłam dać sygnał do ruszenia. Dałam klaczy dużo swobody by mogła dobrze przyjrzeć się przeszkodom. Po dwóch kółkach zebrałam wodze i powtórzyłam ćwiczenie z wczoraj – zatrzymania ze stępa. Sypkiej już tak bardzo to nie dziwiło i wyszło ono dobrze już za trzecim razem. Nagle klacz spłoszyła się czegoś (do chwili obecnej nie mam pojęcia czeo) i wyskoczyła do przodu w dzikim galopie. Udało mi się utrzymać na jej grzbiecie i jakoś ją uspokoić, ale dalsza rozgrzewka przebiegała w nieco nerwowej atmosferze. Nie miałyśmy za wiele miejsca, ale udało nam się poćwiczyć dość małe wolty i ustępowanie od łydki. Gdy klacz zupełnie się uspokoiła poprosiłam ją o kłus, w którym powtórzyłyśmy wolty. Następnie ćwiczyłam z Sypką przejścia wolny kłus – stęp – wolny kłus. Gniada zaczęła reagować na delikatne działanie wodzami, więc skrótciłam nieco puśliska, sprawdziłam popręg i w najbliższym narożniku zagalopowałyśmy. Przegalopowałyśmy dwa kółka, a gdy klacz się skoncentrowała i poruszała równym tempem skierowałam ją na przeszkody. Najazd na pierwszą wypadł dobrze, skok podobnie. Na wolcie utraciłyśmy nieco rytm, ale udało nam się najechać na drugą stacjonatę. Trzeci skok wypadł na ukos, ale Sypii udało się jakoś wybronić. Najazd na czwartą stacjonatę nie miał szans powodzenia, więc skierowałam gniadą na ślad przy ścianie, przeszłam na chwilkę do kłusa i po chwili spróbowałam ponownie. Wyszło to bardzo nierówno i nieporadnie, a ostatniej przeszkody cudem zupełnie nie rozbudowałyśmy. Spróbowałam skrócić jeszcze bardziej galop Sypii i spróbować z drugiego najazdu – może nie było to idelane, ale przynajmnej wszystkie najazdy wyszły po linii prostej. Dałam Sypkiej odpocząć chwilkę w stępie po czym zrobiłam półwoltę i spróbowałam wykonać to ćwiczenie nieco szybciej, ale nadal dokładnie. O dziwo po tych kilku wcześniejszych próbach Sypia złapała wreszcie odpowiednie dla siebie tempo i udało nam się w zadowalający sposób pokonać nasze pięć stacjonat – nie za wolno, ale w miarę dokładnie. Byłam z niej niezwykle dumna, pochwaliłam ją wylewnie i przeszłam do stępa. Przez kilka pierwszych kółek robiłyśmy jeszcze wolty i ćwiczyłyśmy zatrzymania, ale potem oddałam klaczy wodze. Sypia z zadowoleniem wyciągnęła szyję i szła przed siebie spokojnym krokiem. Po kilkunastu minutach ochłonęła, więc zatrzymałam ją i zsiadłam. Z kieszeni wyjęłam kostkę cukru i podałam gniadej (a jest to przysmak, który konie z Iryska dostają bardzo, bardzo rzadko), która schrupała ją z zadowoleniem. Poluźniłam Sypkiej popręg i zaprowadziłam ją raxnym krokiem do stajni.
***
Założyłam jej kantar i zaczęłam zdejmować ochraniacze, kontrolując jednocześnie stan nóg. Wszystko było ok, pozostało mi tylko zdjąć siodło i założyć gniadej na grzbiet derkę przeciwdeszczową, a następnie wypuścić ją z powrotem do innych koni. Resztę sprzętu odniosłam na miejsce, przy czym ochraniacze dokładnie oczyściłam z piachu, a wędzidło jak zwykle opłukałam letnią wodą.
***
Podsumowanie:
Ocena treningu: pożyteczny
Stopień wykonania założeń treningowych: 80 %
Notka: Sypia opanowała już prostopadłe najazdy na przeszkody i dość ciasne zakręty, mamy jeszcze drobne problemy z rytmem. Spróbuję popracować nad tym ujeżdżeniowo, na naszych następnych treningach oprócz tego zajmniemy się skosnymi najazdami i oswojeniem Sypkiej z różnymi przedmiotami, typowymi dla zawodów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Czw 7:56, 11 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Koń: Sypia
Rodzaj treningu: skokowy
Jeździec/Trener: Karuchna
Miejsce: ujeżdżalnia
Czas: 60 min
Pogoda: neutralna (szaro, ciepło)
Cel treningu: nauka skoków po skośnym najaździe na przeszkodę
Przeszkody: drągi leżące na ziemi i 5 stacjonat 90 cm ze wskazówkami po obu stronach <schemat> <schemat>
***
Przyszłam po Sypką na pastwisko tuż po długim spacerze z Aris. Na mój widok klacz postawiła uszy i podeszła spokojnym stępem, razem z Deltą i Miłkiem. Przez chwilkę głaskałam konie, potem założyłam Sypii kantar i zaprowadziłam przed stajnię. Dominika przyniosła szczotki i resztę potrzebnych rzeczy, więc mogłam od razu zacząć czyszczenie, wyjaśniając jednocześnie Dominice jak chcę ułożyć drągi i przeszkody – dzisiaj miała pełnić rolę mojego pomocnika. Szybko przygotowałam Sypię do treningu, założyłam jej ochraniacze i zabrałam na ujeżdżalnię, gdzie czekały już na nas drągi przygotowane na pierwsze ćwiczenie (1 schemat)
***
Sprawdziłam popręg, wyregulowałam strzemiona i wsiadłam, a Sypka stała spokojnie czekając aż dam jej sygnał do ruszenia. Nawiązałam kontakt z jej pyskiem i skierowałam ją stępem na ślad. Po przejechaniu dwóch kółek zaczęłam robić z nią duże wolty (średnica ok. 20 m). Później przyszła pora na ósemki i półwolty, następnie zmieniłam kierunek przez ujeżdżalnie i powtórzyłam wszystkie ćwiczenia. Gdy gniada się trochę rozgrzała poćwiczyłam z nią znowu zatrzymania ze stępa - dzisiaj wyszły wyjątkowo dobrze i dodatkowo uczyniły Sypię przepuszczalną w pysku. Wykorzystałam to podczas następnego, podobnego ćwiczenia – przejść z wonlego kłusa do stępa i na odwrót. Nie wyszło nam od razu, Sypka kilka razy sama przechodziła do stępa, ale jak tylko zrozumiała że nie odpuszczę póki tego nie zrobi udało nam się wykonać to poprawnie. Poprosiłam ją o kłus roboczy i zrobiłyśmy kilka wolt na jej gorszą stronę oraz dwie na lepszą. Później łydkami i dosiadem poprosiłam ją o energiczniejsze tempo i na długiej ścianie zasygnalizowałam jej nowe zadanie półpradą. Następnie, najdelikatniej jak potrafię zastosowałam pomoce do zatrzymania. Gniada zareagowała prawidłowo, nie wyszło to też tak niezgrabnie jak ostatnio. Poklepałam ją po szyi i ruszyłam stępem. Następnie troszkę bardziej ją zebrałam i po półparadzie najechałyśmy łukiem na drągi. Musiałam się mocno skupić na swoich pomocach, a i od Sypkiej to ćwiczenie wymagało koncentracji. Wyszło nam całkiem znośnie, więc po krótkiej przerwie w stępie swobodnym najechałyśmy na drągi z drugiej strony. Po tym ćwiczeniu dałam Sypii (i sobie) trochę czasu na odpoczynek (w tym czasie Dominika ustawiła nam przeszkody i drągi do następnego ćwiczenia), po czym poprosiłam ją o galop i skierowałam na koło. Na początku trochę pobrykiwała, ale w końcu się uspokoiła i mogłyśmy zacząć ćwiczenie. Najpierw pojechałyśmy prostszą wersję - tą z prostopadłymi najazdami. To było dla Sypii łatwe, tym bardziej że przeszkody nie były zbyt wysokie. Gdy byłam pewna że wykonuję tą część ćwiczenia bez najmniejszych problemów, spróbowałam drugiej wersji. Przy pierwszym najeździe po skosie Sypia odmówiła skoku, nieco zaniepokojona. Uspokoiłam ją i spróbowałam nieco zmniejszyć kąt najazdu. Tym razem skoczyła, trochę niepewnie, z nieco większym niż było trzeba zapasem, ale pochwaliłam ją wylewnie i kontynuowałam ćwiczenie, z kilkoma przerwami w stępie. W końcu klacz przyzwyczaiła się do skośnego najazdu i nie robił już na niej większego wrażenia. Sprowadziłam ją do stępa, poklepałam i oddałam wodze. Poczekałam aż ochłonie po treningu, a następnie zsiadłam i poluźniłam popręg.
***
Zaprowadziłam klacz przed stajnię i rozsiodłałam. Później zostawiłam ją z Dominiką, która miała schłodzić jej nogi i sprawdzić czy wszystko w porządku i poszłam posprzątać drągi. Gdy wróciłam Dominika akurat prowadziła klacz na pastwisko - Dzięki za pomoc – rzuciłam z uśmiechem gdy się mijałyśmy. Zebrałam sprzęt i odniosłam go na miejsce.
***
Podsumowanie:
Ocena treningu: pożyteczny
Stopień wykonania założeń treningowych: 97%
Notka: Udało mi się oswoić Sypię ze skośnymi najazdami, zaczyna również lepiej reagować na wodze. Myślę że po kilku treningach ujeżdżeniowych będzie gotowa do rozpoczęcia pracy nad klasą P.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Czw 7:59, 11 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Koń: Sypia
Rodzaj treningu: ujeżdżeniowy
Jeździec/Trener: Karuchna
Miejsce: ujeżdżalnia
Czas: 50 min
Pogoda: ładna (słonecznie, nie za ciepło, bezwietrznie)
Cel treningu: osiągnięcie większej kontroli nad tempem Sypii w galopie
***
Po treningu z Miłkiem poszłam na pastwisko po Sypię, która podeszła do mnie gdy ją zawołałam. Pogłaskałam ją po czym założyłam jej kantar. Klacz ochoczo ruszyła za mną co nieco mnie zdziwiło – zazwyczaj nie pali się specjalnie do pracy. Właśnie ją wiązałam gdy od strony bramy nadeszła Dominika – Cześć jestem dzisiaj wcześniej. Może Ci pomóc? Wyczyszczę Sypką, a Ty przygotujesz sobie przeszkody – powiedziała – Jeśli chcesz możesz mi pomóc, ale będziemy czyścić razem, dzisiaj mamy ujeżdżenie – odpowiedziałam po chwili, ponieważ byłam zajęta oglądaniem małego otarcia na piersi klaczy – A to chyba trzeba odkazić – dodałam i poszłam do siodlarni po potrzebne rzeczy. Gdy wróciłam Dominika zaczęła czyścić klacz zgrzebłem, a ja zajęłam się otarciem. Nie było duże, ale wolałam je odkazić, by nie narażać klaczy na flegmonę. Sypia chyba nawet niespecjalnie to poczuła, bo po obwąchaniu mojej ręki nie zwracała większej uwagi na dalsze zabiegi. Po tym zabiegu zaczęłam czyścić klacz po swojej stronie, uważając by nie podrżnić otarcia. Po chwili wzięłam do ręki włosiankę, to samo zrobiła Dominika. Po kilku następnych minutach mogłyśmy już czyścić kopyta, poprosiłam więc Dominikę by w czasie gdy to będę robić poszła sprawdzić co słychać u reszty koni. Wróciła gdy zaczynałam siodłać – Nic szczególnego się nie dzieje, Delta II czyści Miłka, Bastylia pasie się obok nich, a Recital bawi się na swoim pastwisku – powiedziała i zaczęła zakładać klaczy ogłowie. Założyłyśmy jeszcze Sypii ochraniacze i mogłyśmy pójść na ujeżdżalnię.
***
Podciągnęłam do końca popręg i wsiadłam, po czym dałam Sypii sygnał do ruszenia. Pierwsze 10 minut poświęciłam na rozgrzewkę – stęp z licznymi zmianami kierunku i dużymi woltami. Później nawiązałam nieco mocniejszy kontakt z pyskiem Sypkiej i zaczęłam od ćwiczenia zatrzymań, które klacz poznała już wcześniej. Wyszły nieźle, poprosiłam gniadą o kłus roboczy i kontynuowałam pracę. Najpierw skierowałam ją na duże koło pilnując dobrego impulsu i wygięcia. Zmieniłyśmy kierunek w kole i wykonałyśmy dwa razy więcej kółek by ćwiczyć słabszą stronę klaczy. Poszło nam dobrze, Sypia zachowywała się wzorowo i chętnie szła do przodu. Następnym jej zadaniem były przejścia: wolny kłus – stęp – wolny kłus. To również było znane jej ćwiczenie więc udało się nam bez większych problemów. W międzyczasie klacz rozgrzała się na tyle by przejść do galopu. Zaczęłam od jej gorszej strony. Spokojnie przeszła do galopu i całkiem nieźle radziła sobie na kole, na którym udało mi się delikatnie ją skrócić. Poprzez zmniejszanie promienia koła utrudniałam Sypii zadanie, jednocześnie cały czas próbując ją skrócić. W końcu wychodziło nam to całkiem nieźle, więc spróbowałam tego w jeździe na ścianie. Po kilku bryknięciach Sypia odpowiedziała na wędzidło i zredukowała długość wykroku. Natychmiast ją pochwaliłam i przeszłam do stępa. Po kilku kółkach w stępie na luźnej wodzy zmieniłam kierunek i ponownie poprosiłam klacz o galop. Zareagowała dość ostro – wielkim skokiem w przód, baranem i dzikim cwałem. Gdy udało mi się nad nią zapanować przeszłam do kłusa i ponownie poprosiłam o zagalopowanie. Tym razem obyło się bez niespodzianek. Powtórzyłam ćwiczenia na kole i na ścianie, tym razem skrócenie zajęło nam więcej czasu, zwłaszcza na prostej. Gdy tylko osiągnęłam zadowalający efekt sprowadziłam klacz do stępa i oddałam jej wodze. Po jednym kółku zebrałam nieco wodze i półparadą zasygnalizowałam wielkopolance nowe ćwiczenie – ustępowanie od łydki w prawo. Ustawiłam klacz delikatnie w lewo, przesunęłam lewą łydkę odrobinę za popręg i zaczęłyśmy ćwiczenie. Początkowo Sypia była nieco spięta, ale w trakcie wykonywania kolejnych kroków zaczęła się rozluźniać. Gdy dojechałyśmy mniej więcej do środka ujeżdżalni wyprostowałam ją i stępem dojechałam na ślad, zmieniając przy okazji kierunek. Po chwili poprosiłam gniadą o ustępowanie od łydki w lewo. Wyszło minimalnie gorzej, ale i tak klacz zrobiła duże postępy. Skierowałam ją z powrotem na ślad, oddałam częściowo wodze i zaczęłam rozstępowywać klacz. Po kilkunastu minutach Sypia ochłonęła po treningu, więc zatrzymałam ją i zsiadłam. Poluźniłam popręg i podciągnęłam strzemiona.
***
Zabrałam gniadą przed stajnię i zdjęłam ogłowie, a Dominika założyła jej kantar i uwiązała. Ściągnęłam siodło z grzbietu wielkopolanki, a potem zabrałam się za ochraniacze. Następnie dokładnie ją obejrzałam i przeciągnęłam ręką po jej nogach i grzbiecie. Nie stwierdziłam żadnej kontuzji, więc odwiązałam ją i oprowadzałam na słońcu dopóki nie zupełnie nie wyschła. Uwiązałam ją jeszcze na chwilkę by przeczesać jej sierść włosianką, po czym wypuściłam Sypką na pastwisko. Zajęłam się sprzętem: czaprak rozwiesiłam w przewiewnym miejscu, wędzidło dokładnie umyłam, a szczotki oczyściłam z włosia i kurzu po czym schowałam do skrzynki. Wszystko odłożyłam na miejsce.
***
Podsumowanie:
Ocena treningu: b. pożyteczny
Stopień wykonania założeń treningowych: 90%
Notka: Myślę, że ten trening był przełomem, jeśli chodzi o skracanie galopu. Sypia przekonała się że nie musi to się wiązać z nieprzyjemnymi doznaniami i przestała się opierać. Myślę, że jeszcze trochę ćwiczeń sprawi, że wkrótce zapomnimy o tym probemie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Czw 8:05, 11 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Koń: Sypia
Rodzaj treningu: jazda w terenie
Jeździec/Trener: Karuchna
Miejsce: okoliczne lasy i łąki
Czas: 1 h 20 min
Pogoda: wspaniała (słońce, lekki wiatr, nie za gorąco)
Cel treningu: utrzymanie kondycji klaczy i zrelaksowanie jej
***
Dzisiaj rano postanowiłam pojeździć na Sypii, która ostatnio miała tylko lekkie treningi z Dominiką z powodu mojego braku czasu. Wyprowadziłam ją przed stajnię i dokładnie wyczyściłam, zwracając szczególną uwagę na brzuch i kopyta. Przyniosłam ze stajni ogłowie i po wypięciu nachrapnika założyłam klaczy – wyglądała na zadowoloną. Pobiegłam jeszcze po sztylbety i poprosiłam Dominikę by poszła otworzyć bramę.
***
Wsiadłam na Sypką i dałam jej delikatny sygnał do ruszenia. Klaczka ruszyła ochoczo, rozglądając się dookoła i rżąc do Delciaka. Skręciłyśmy w ścieżkę wiodącą prosto w głąb lasu, dosyć szeroką i bardzo bezpieczną. Gniada rwała się do kłusa, ale dopilnowałam by najpierw mogła się należycie rozgrzać. W lesie było wyjątkowo pięknie, widać już nadchodzącą jesień, a słońce wspaniale podkreślało barwy liści. Gdy wielkopolanka się rozgrzała pozwoliłam jej przejść do kłusa, co radośnie zrobiła. Skręciłyśmy w nieco szerszą ścieżkę, co do której miałam pewność że nie napotkam tam rowerzysty albo spacerowicza. Dojechałyśmy nią do szerokiego leśnego traktu, na którym przeszłyśmy do stępa. Sypia wyciągała szyję i dokładnie obwąchiwała wszystko dookoła, wydawało się że jazda sprawia jej prawdziwą przyjemność. Nagle klacz uskoczyła w bok i puściła się przed siebie dzikim galopem, w pewnym momencie skręcając w wąską i nierówną ścieżkę. Nie mogłam nad nią zapanować i gdy w końcu mi się to udało byłyśmy w zupełnie nieznanym mi miejscu. Uspokoiłam gniadą, sprawdziłam czy nie odniosła jakiejś kontuzji i zaczęłam się zastanawiać co zrobić. Do wieczora było jeszcze bardzo dużo czasu, więc postanowiłam że oddam Sypii wodze i zobaczę czy dojedziemy w jakieś znajome mi miejsce. Jeśli nam się nie uda w ciągu godziny to zadzwonię do Dominiki. Gniada stała przez chwilę niepewnie, po czym wjechała w gęste krzaczory i zaczęła się przez nie przedzierać w sobie tylko znanym kierunku. Po ok. 20 minutach wyjechałyśmy na tą samą szeroką ścieżkę, gdzie coś przyprawiło Sypką o takie przerażenie. Nie było już czasu na kontynuowanie wyprawy, więc skierowałam klacz w stronę stajni. Delta i Miłek już z daleka witali nas rżeniem, a gniada nie była im dłużna. Podjechałam pod stajnię i zsiadłam.
***
Zrobiło się chłodniej, więc poprosiłam Dominikę by przyniosła dla Sypii derkę, którą szybko okryłam spoconą klacz. Następnie zdjęłam jej ogłowie, założyłam kantar i dokładnie wyczyściłam kopyta. Później zaprowadziłam ją do boksu i wytarłam do sucha wiechciem słomy, przy okazji sprawdzając czy nie nabawiła się kontuzji nóg lub grzbietu. Wszystko było ok, więc mogłam wypuścić suchą Sypię na pastwisko.
***
Podsumowanie:
Ocena treningu: nieudany
Stopień wykonania założeń treningowych: 50%
Notka: Sypia miała się odprężyć, a bardzo się wystraszyła i prawie nabawiła kontuzji. Chyba nie jest jeszcze gotowa na samotne tereny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Czw 18:52, 11 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Koń: *Sypia
Rodzaj treningu: praca na lonży
Jeździec/Trener: Karuchna
Miejsce: round – pen
Czas: 45 min
Pogoda: niesprzyjająca (ulewny deszcz, chłodno)
Cel treningu: doskonalenie techniki klaczy oraz praca nad umocnieniem hierarchii
***
Szczelnie otulając się przeciwdeszczową kurtką szłam w kierunku pastwiska poszukując wzrokiem sylwetki w żółtej derce. Sypia stała niedaleko bramy pastwiska i obserwowała mnie gdy do niej podchodziłam. Byłam już prawie przy jej głowie gdy *Sypka wykonała zwrot i zaczęła się oddalać wolniutkim kłusem – Oj nie moja panno, tak się nie będziemy bawić! – powiedziałam po czym zwróciłam się do Delty, która w międzyczasie do mnie podeszła i zaczęłam szukać w kieszeni marchewki. Dałam ją klaczce na co gniada natychmiast zmieniła zdanie i rzuciła się galopem w naszym kierunku by odpędzić Deltę. Tylko na to czekałam! Przyjęłam groźną postawę i machnęłam trzymanym uwiązem na co *Sypia przychamowała i łypnęła na mnie groźnie. Niezrażona tym podeszłam do niej i założyłam kantar. Klacz opornie podążyła za mną, gdy uwiązałam ją przed stajnią dałam jej marchewkę, ale to nie poprawiło jej humoru na długo. Zawołałam Dominikę by szybciej uporać się z czyszczeniem. Sypka wierciła się, próbowała nas kopnąć i podszczypywać. Zupełnie inna klacz! Stwierdziłam że jazda na niej byłaby cokolwiek niebezpieczna, więc zmieniłam plany na lonżę. Nie bez problemów założyłam jej ochraniacze i sidepull, przypięłam lonżę i zaprowadziłam ją na lonżownik. Dominikę poprosiłam by mimo wszystko ustawiła na hali przeszkody – pomyślałam że jeśli klacz się trochę uspokoi w trakcie treningu to będę mogła zrealizować choć część swoich planów na dziś.
***
Początek treningu był istną katorgą! *Sypia nie chciała iść stępem tylko kłusować, a gdy już udało mi się nakłonić ją do poruszania się wybranym przeze mnie chodem nie chciała się zatrzymać ani zmienić kierunku. Jakimś cudem udało mi się jednak rozgrzać ją na tyle by poprosić o kłus. Gniada zaczęła szaleć – co prawda szła kłusem, ale była spięta, co jakiś czas wierzgała i nieustannie potrząsała głową. Zatrzymałam ją i zawołałam - po chwili niechętnie podeszła. Uważnie ją obejrzalam, obawiając się że jej złe zachowanie może wynikać z choroby lub bólu. Rano, niedługo przed treningiem mierzyłam jej temperaturę, ale wszystko było w normie. Teraz postanowiłam sprawdzić czy klaczy po prsotu nie boli grzbiet. Nic nie wykryłam, nie wiedziałam czy kontynuować trening czy dać sobie spokój. Postanowiłam że spróbuję ostrożnie dalej prowadzić lonżę. Dominika przyniosła mi kilka drągów i ułożyła w wachlarz, więc przez następne kilka minut prowadziłam przez nie wielkopolankę stępem. Klacz zaczęła się uspokajać, opuściła głowę i dobrze reagowała na polecenia. Pochwaliłam ją i poprosiłam o to samo ćwiczenie w kłusie. Nadal była spokojna. Patrzyłam na moją podopieczną w szoku, ale i z ulgą - to były tylko jakieś jej humory? Zatrzymałam ją, pochwaliłam i zaprowadziłam na halę gdzie czekały na nas niskie przeszkody. Na początek kilka razy poprosiłam ją o skok z kłusa, na lonży, potem przećwiczyłam to samo w galopie aż wreszcie uznałam, że mogę ją wpuścić do zaimprowizowanego korytarza, gdzie stał przygotowany szereg kilku przeszkód. Trudność nie polegała na ich wysokości tylko na pstrokatych kolorach i dosyć małych odległościach. *Sypia bez oporów ruszyła na moją prośbę galopem i zaczęła pokonywać przeszkody. Szło jej nieźle, chociaż początkowo nie zawsze skakała przeszkodę pośrodku, ale szybko doszła do wniosku że środkiem będzie najwygodniej. Byłam z niej bardzo zadowolona, więc poprosiłam tylko o pokonanie szeregu w drugą stronę po czym pochwaliłam ją i postanowiłam zakończyć trening. Założyłam jej derkę i zaczęłam oprowadzać stępem po terenie stajni. *Sypia była już zupełnie spokojna, szła grzecznie za mną wyraźnie odprężona. Po kilkunastu minutach zabrałam ją do stajni.
***
Założyłam Sypkiej kantar i uwiązałam ją, a następnie zaczęłam zdejmować jej derkę i ochraniacze. Rutynowo sprawdziłam jej nogi i grzbiet po czym wyczyściłam jej kopyta i zabrałam ją z powrotem na pastwisko.
***
Podsumowanie:
Ocena treningu: przydatny
Stopień wykonania założeń treningowych: 80%
Notka: Początkowo nie zapowiadało się to zbyt dobrze, ale wyszło całkiem ładnie i nie można uznać tego treningu za marnowanie czasu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Czw 18:56, 11 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
By Milka
Zaparkowałam samochód przez WWKR.Otworzyłam drzwiczki i wyszłam.Odetchnęłam górskim powietrzem.Zaczęłam iść w stronę stajni.Miałam dużą nadzieję spotkać tam *Sypię,którą miałam zabrać na parkur,by ją trenować w skokach klasy P.Odsunęłam cięzkie wrota i zapach gór zakłóciła woń koni.Uśmiechnięta podeszłam do boksu,w którym stała *Sypia.A raczej powinna stać.Nie było jej tam.Lekko zaniepokojona zaczęłam poszukiwać kogoś,kto mógłby mi powiedzieć,gdzie jest klacz.Wyszłam na dziedziniec.Spotkałam tam Karuchną
-Gdzie jest *Sypia?-spytałam
-Na padoku.Możesz ją stamtąd zabrać.
-Okay.
Poszłam do boksu *Sypii i wzięłam kantar i uwiąz.Następnie poszłam na padok.Przyglądałam się koniom kąpiącym się w promieniach słońca.*Sypia dokazywała z Harpią.Uśmiechnęłam się i gwizdnęłam.Wszystkie konie na raz podniosły głowy.
-Sypia!
Klacz podbiegła do mnie.Pogłaskałam gniadoszkę czule po szyi.Następnie założyłam jej kantar.
-Idziemy poskakać?
Klacz zarżała radośnie.Chwyciłam uwiąz i wyprowadziłam *Sypię z padoku.Skierowałam się na dziedziniec,bo chciałam osiodłać klacz.Przywiązałam ją do słupka i poszłam po sprzęt.Zdziwiłam się,że tak grzecznie stała.Zdjęłam jej kantar i założyłam ogłowie.Potem derkę i siodło.Na koniec jeszcze ochraniacze.Następnie wsiadłam na klacz i chwyciłam wodze.Dałam jej łydkę.Klacz ruszyła równo przed siebie rytmicznym stępem.Na parkurze były ustawione przeszkody 90 – 110 cm.Po dotarciu na parkur zrobiłam 5 kółek stępem.Klacz zaczynała się rozgrzewać.Po chwili nakazałam jej kłus.Świetnie się zgrywałyśmy.Klacz się rozluźniła,zaczęła machać ogonem i szyją.Po 2 kółkach jeszcze przyspieszyłam.*Sypia dobrze się czuła w galopie.Nie rozglądała się na boki,nie rozpraszała.Potem ustawiłam klacz na starcie i zaczęłam najeźdźać na pierwszą przeszkodę.Była to stacjonata.Klacz przeskoczyła czysto.Następnie okser.Klacz się lekko spłoszyła,ale nie było zrzutki.Byłam trochę niezadowolona ze stylu,ale trudno.Potem najazd na doublebarre.Świetny styl i czysto pokonana przeszkoda.Potem jeszcze mur,linka,stacjonata,okser,stacjonata,malutki triplebarre i bramka.Po skończonym parkurze poklepałam klacz w nagrodę i zaczęłam rozprężenie.Stęp,kłus,aż w końcu stawy gniadoszki były zimne.Potem sprowadziłam klacz z parkuru,rozsiodłałam i wyczyściłam.Szczotką i kopystką.Potem zaprowadziłam ją do boksu i dałam jej jabłuszko na pożegnianie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Czw 18:57, 11 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
By Kutasicek
Rano się obudziłam i wypuściłam konie na pastwisko. Poszły zdziwione, że żaden nie idzie na trening. Umyłam się i przebrałam. Dałam psom i kotom jeść i poszłam do samochodu. Zapakowałam cukierki i ostrogi. Gotowa do jazdy ruszyłam do stajni „Irysek”. W końcu dojechałam. Powitało mnie wesołe rżenie koni z pastwisk. Wszystkie były poruszone przyjazdem nowej osoby. Wzrokiem szukałam Sypii. Nie było jej. Poszłam więc do stajni, gdzie znalazłam Karuchnę.
-Ooo heeeej – podałam jej rękę – gdzież ta rozogierzona kobyłka ?
- Chodź, za mną – uśmiechnęła się i ruszyła przodem .W końcu doszła do boksu – oto ona. Szczotki są w siodlarni, sprzęt też. Wszystko pod jej imieniem. Życzę miłej pracy – znikła…
Miłej pracy… popatrzyłam się na gniadoszkę która ze złości kuliła na mnie uszy. Udało mi się jednak przekupić ją marchewką. Poszłam po sprzęt. Nie było problemu ze znalezieniem szczotek czy osprzętu. Powiesiłam wszystko na stojaku obok boksu i wzięłam kantar z uwiązem. Klacz bez problemu pozwoliła mi go założyć. Wyciągnęłam ją z boksu i moim oczom ukazała się jedna, wielka, zaschnięta skorupa… Jęknęłam zrozpaczona i wzięłam zgrzebło. Przyłożyłam do grzbietu i mocnymi, zamaszystymi ruchami ścierałam brud. Klacz tuliła uszy. Nie było to dla niej przyjemne. Trudno. Jej problem. Po chwili przyzwyczaiła się i stała grzecznie. Gdy skorupa z niej zeszła wzięłam miękką szczotkę i usunęłam kurz i resztki brudu. Potem wilgotną gąbką przetarłam jej oczy i chrapy. Leciem do kopyt… Przy przednich nogach stała grzecznie. Ładnie je podniosła i mogłam je bez problemy unosić, kłaść i potem znowu podnosić. Sprawdziłam podkowy, które dobrze się trzymały. Następnie tylne nogi. I tu zaczęła się zabawa… Kobyła gniewnie tupnęła nogą w ziemię próbując mnie odstraszyć. Takie zachowanie to nie u mnie. Zarobiła porządnego klapsa w dupę… Spróbowałam z tymi nogami jeszcze raz. Owszem podniosłam, ale nagle wyrwała mi ją. Momentalnie stanęłam przy jej głowie.
- Młoda nie pozwalaj sobie co ?! – powiedziałam podniesionym głosem. Sypia zareagowała stuleniem uszu
Wróciłam do nóg. Tym razem pokornie je podniosła i nie świrowała. Podkowy były w dobrym stanie. Nie wiedziałam jak przyjmuje wędzidło więc zsunęłam jej na szyję kantar. Na szczęście tutaj była grzeczna. Przyjęła chętnie i nie kręciła się przy zapinaniu pasków. Potem siodło. Delikatnie położyłam na jej kłębie i zsunęłam w dół. Gdy znajdowało się w dobrym miejscu, poprawiłam czaprak i lekko zapięłam popręg. Potem wygrzebałam ze skrzyneczki ochraniacze. Nie kręciła się. Sama założyłam sobie ostrogi, odwiązałam klacz i ruszyłyśmy na maneż…
Kilka przeszkód było ustawionych, tak, jakby czekały na mnie. Podwyższyłam je trochę, do 110 i wróciłam do klaczy. Stała grzecznie. Poczęstowałam ją cukierkiem i kiedy jadła wyrównałam strzemiona. Potem podniosłam jej łeb i dociągnęłam popręg. Wsiadłam ze schodków. Wyrównałam wodze, założyłam rękawiczki, usiadłam głęboko w siodło i ruszyłyśmy. Na rozgrzewkę zrobiłam dwa kółka intensywnego stępa. Potem zatrzymałam ją i ćwiczyłam cofania i z cofania do stępa. Potem zrobiłam rozluźnianie potylicy. Klacz świetnie reagowała na moje pomoce. Potem jakieś woltki, serpentyny, wężyki. Tak, żeby klacz się trochę powyginała. Następnie do kłusa. Ruszyła nieco za szybko więc przytrzymałam ją na wodzy. Przesunęłam wewnętrzną łydkę za popręg i „cykałam” ją, aby podstawiła zad. Uniosłam zewnętrzną wodzę wyżej a wewnętrzną niżej i wjechałam na koło. Klacz obniżyła łeb. Wyrównałam i zrobiłam dwa kółka pozbieranego kłusa. Następnie znowu podstawowe ćwiczenia. Na woltach przechodziłam do kłusa ćwiczebnego, żeby ustabilizować tempo. Potem zmieniłam kierunek i najechałam na drągi. Było ich osiem. W końcu Sypia jest na wysokim poziomie skokowym. Przejechała je wysoko akcentując nogami. Parę metrów dalej był 70 cm krzyżak. Najechałam w półsiadzie i dałam jej sygnał do skoku. Skoczyła bez problemu, z ogromnym zapasem. Przegalopowała dwa foule i powtórzyłam ćwiczenie. Potem przeszłam do stępa. Chwila odpoczynku i na ścianę. Zagalopowałam z wolty. Wyszła ładnie, na dobrą nogę, spokojnym tempem. Przejechałam dwa koła i na stacjonatę 110. Przed przeszkodą mocno ją popędziłam. Najechała ładnie i tak samo się wybiła. Samodzielnie znalazła punkt wybicia. Potem był o takiej samej wysokości triplebar. Jest to jedna z łatwiejszych przeszkód, więc skoczyła ją spokojnie. Następnie myląca piramida. Sypia uciekała mi na lewo ale skorygowałam to ostrogą. Najechała i wysoko podkurczyła nogi, byleby tego nie dotknąć. Stwierdziłam, że z przeszkodami o wysokości 110 cm radzi sobie rewelacyjnie. Zsiadłam z niej i podwyższyłam krzyżaka do 120, triplebara i stacjonatę także. Wczołgałam się na nią z powrotem i ruszyłam kłusem. Zagalopowałam na prostej na dobrą nogę. Najechałam na krzyżaka. Dodałam jej łydki, trzymałam na wodzy. Przed przeszkodą krzyknęłam „hoooop!” i skoczyła. Zdziwiona wysokością, podkuliła nogi, ale nie zrzuciła. Poklepałam ją i dałam łydki. Przed nami kolejna przeszkoda. Był to triplebar. Nie dość, że wysoki, to jeszcze szeroki. Młoda najechała na niego zdecydowanie. I to był błąd. Źle oceniła szerokość i zrzuciła ostatniego drąga. Mimo wszystko – dobrze się spisała. I na koniec stacjonata. Tutaj kobyłka już sama się przypilnowała. Wybiła się wysoko, z zapasem. Skoczyła tak – jakby robiła to od dawna. Pochwaliłam młodą i do stępa. Po rozstępowaniu do stajni. Zostawiłam jej kilka marchewek i opatuliłam derką. Pojechałam do domu…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Czw 18:59, 11 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
By NojNojka
Wsiadłam w samochód i ruszyłam w stronę WWKR Irysek. Na prośbę Karuchny miałam potrenować Sypię. Po kilku minutach byłam już na miejscu. Klacz stała w derce – czysta. Uff, jaka ulga. Sprzęt był uszykowany. Wyprowadziłam klacz. Trochę się na mnie szczurzyła. Czaprak, siodło na grzbiet. Zapinamy popręg, ogłowie. Wszystko zapinamy i na czworobok. Miałam ze sobą bacik. Wsiadłam na klacz ze stołka i dopięłam popręg. Prostujemy się i jazda. Na początek 5 minut stępa. Ok., zaczynamy kłusować. Rozgrzeweczka – kłus dodany na długiej ściany, analogicznie skrócony na krótkiej. No, nawet nieźle. Wolta. Serpentyna. Super. Starałam się teraz jak najbardziej wydłużyć kłus. No ok. Zwalniamy, kolejna serpentyna. Trzeba trochę poćwiczyć nad zgięciem. Więc robimy ciasny zakręt i w drugą stronę. Zauważyłam stojak. No to wolta wokół niego. Bardzo mała. Ciasny zakręt i na drugą stronę. Serpentyna, mała. Wolta. Do stępa. Chwilka na wzięcie oddechu. 2 minutki i do kłusa. Słabe przejście. Parę ósemek. Długa rama i za chwilę krótka. Kilka takich ćwiczeń i zbieramy wodze. Teraz półwolta, pętla, półwolta (na połowie czworoboku). Tak parę razy i do stępa. Zgięcie w szyi, raz w jedną, raz w drugą stronę. Dość małe rozluźnienie. Kłus, półwolta i znów wydłużenie wykroku. Zwolnienie, w A do stój. Przygotowałam się, półparada i do kłusa. Słabe przejście, więc walnęłam Sypie batem. Do stępa i żucie z ręki. No, nieźle. Zebranie wodzy i w C znów zakłusowanie. Od razu bacik i mocna łydka. Przekątna i wydłużenie na niej. W B zatrzymanie. Łydka, bacik i kłus. W narożniku galop. No, powiedzmy, niestety nie było to od zadu. Starałam się zebrać małą, cały czas pchałam łydkami i ustawiałam wodze. Wolta, dość mała jak na dużego konia. Wielkopolanka zaczeła się trochę szarpać. Bacikiem przywołałam ja do porządku. Do kłusa. Półwolta i galop. Słabe przejście więc bacik. Lekki bryk. Zebranie. Odchyliłam się, lekko łydki, wstrzymałam wodze i po krótkim kłusie do stępa. Powiedzmy. Narożnik. Ustawienie głowy do środka, wypchnięcie, łydka, bacik i galop. Wolta, do kłusa. Kolejny narożnik, kolejna łydka i kolejny bacik. Galop. Na przekątną, w X kłus. Uspokoiłam go i do stępa. Chwilka na odsapnięcie i znów w narożniku galop. Po krótkiej chwili znów do stępa. No, coraz lepiej. Kłus. W E zatrzymanie. Zebranie, łydka-bacik. Kłus i za chwile znów galop. Dodałam na długiej ścianie. Do stępa. Spojrzałam na zegarek. Mamy jeszcze 15 minut. Zmieniłam kierunek. Kłus-bacik. Zatrzymanie. Łydka. Tym razem by uchronić się przed uderzeniem bata sama ładnie ruszyła. Po chwili znów zatrzymanie i po 3 sekundach kłus. No, no, ładnie. Przeszłam do stój. Ustawiłam konia do wewnątrz, wypchnięcie, łydka, bat-bryk i galop. Fajnie, fajnie. Jedno okrążenie, do kłusa. Chwilka w tym chodzie, wydłużyłam ramę klaczy cały czas pchając ją łydkami. Za chwilkę stęp i tak przez kolejne 10 minut. Wyjechaliśmy z czworoboku. Zsiadłam, odpięłam klaczy popręg i zdjęłam siodło. Odpięłam także nachrapnik i ruszyliśmy do boksu. Zdejmujemy ogłowie, zakładamy derkę i wychodzimy. Zamknęłam boks i ruszyłam w stronę samochodu zostawiając sprzęt koło boksu klaczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Czw 19:16, 11 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Koń: *Sypia
Rodzaj treningu: ujeżdżeniowy, przygotwanie do klasy P
Jeździec/Trener: Karuchna
Miejsce: hala
Czas: 50 min
Pogoda: neutralna (ciepło, szaro)
Cel treningu: nauka kontrgalopu, przypomnienie pozostałych elementów klasy P
***
Przyszłam do *Sypii dosyć wcześnie, zanim została wypuszczona na pastwisko po karmieniu – Cześć gniada, jak humorek? – zapytałam wchodząc do jej boksu, na co wielkpolanka spojrzała na mnie… z politowaniem? Tak to było coś w tym stylu. Wyraźnie było widać, że nie ma wielkiej ochoty na trening, ale cóż robić potrenować z nią musiałam. Na dzisiaj zaplanowałam ujeżdżenie, ponieważ klasa N do której aktualnie się szykujemy wymaga dużo lepszej rekacji na pomoce i równowagi niż to co obecnie reprezentuje moja podopieczna. Wyprowadziłam klacz przed stajnię i zaczęłam czyścić. Nie zajęło to wiele czasu bo wczoraj wieczorem to samo robiła Dominika i wkrótce mogłam przystąpić do siodłania. Sypka nawet nie protestowała za bardzo przy podciąganiu popręgu i zakładaniu owijek. Jeszcze raz sprawdziłam czy wszystko zostało poprawnie założone po czym zabrałam klacz na halę.
***
*Sypia troszkę się wierciła gdy wsiadałam i od razu chciała ruszyć do przodu. Przytrzymałam ją dopóki się nie uspokoiła i dopiero potem pozwoliłam jej ruszyć stępem. Na początek dałam jej luźne wodze, ale była nieco spięta co mogłam dosyć wyraźnie wyczuć. Aby ją rozluźnić postanowiłam poćwiczyć na drągach w stępie. Po chwili było już trochę lepiej, więc zaczęłam wprowadzać też inne ćwiczenia: „prostującą” ósemkę, wolty, serpentyny i jazdę na kole. Klacz nie miała większych problemów z poprawnym zgięciem co bardzo mnie cieszyło. W dalszej części treningu przypomniałyśmy sobie ustępowanie od łydki, które gniada ma opanowane do perfakcji. Aby jeszcze bardziej ją rozluźnić przez chwilę ćwiczyłam przejścia stęp – bardzo wolny kłus – stęp. W pewnym momencie poczułam, że Sypia stała się miękka w pysku i przepuszczalna. Przeszłyśmy do kłusa, klacz szła miękko i z impulsem, co wprawiało mnie w niemałe zdumienie. Ustępowanie w kłusie wyszło nam tak dobrze jak nigdy dotąd, więc pełna optymizmu przeszłam do galopu. Najpierw skierowałam Sypię na koło by zobaczyć jak u niej z równowagą w tym chodzie. Przy jeździe w prawo było w porządku, postanowiłam zmienić kierunek. Przeszłam do kłusa i zrobiłam półwoltę, w narożniku ponownie przechodząc do galopu i wjeżdżając na kolejne koło. W lewo nieznacznie gorzej, ale nadal zadowalająco. Utwierdziwszy się w przekonaniu, że klacz jest gotowa na kontrgalop zmieniłam kierunek przez ujeżdżalnię bez przechodzenia do kłusa. Sypia pogalopowała przez chwilę po czym zmieniła nogę, na co natychmiast zareagowałam robiąc półwoltę, tak że nadal szła kontrgalopem. Po kilku takich manewrach zrozumiała, że nie ma większego sensu samowolnie zmieniać nogi i mogłam zarządzić krótką przerwę w stępie na luźnej wodzy. Potem zmieniłam kierunek i powtórzyłam ćwiczenia w kontrgalopie, dokładając również łagodne zakręty. Szło nam przyzwoicie. Pod koniec treningu popracowałam jeszcze chwilkę w kłusie na drągach, po czym uznałam że na dziś wystarczy i przeszłam do stępa. Po kilkunastu minutach zatrzymałam *Sypką i zsiadłam.
***
Poluźniłam klaczy popręg i podciągnęłam strzemiona do góry. Sypia sprawiała wrażenie zadowolonej i spokojnej, przez chwilę zastanawiałam się czy ktoś mi nie podmienił konia. Zabrałam klacz przed stajnię, gdzie ją rozsiodłałam. Była trochę spocona, w końcu znaczną część treningu poruszała się galopem. Przykryłam ją lekką derką po czym wyczyściłam jej kopyta. Następnie zabrałam ją do boksu, gdzie mogłam wytrzeć ją do sucha i sprawdzić jej nogi i grzbiet pod kątem ewentualnych kontuzji. Wszystko było w porządku. Zadowolona zabrałam klacz na pastwisko po czym poszłam posprzątać sprzęt.
***
Podsumowanie:
Ocena treningu: b.pożyteczny
Stopień wykonania założeń treningowych: 100%
Notka: Klacz miała dzisiaj bardzo dobry dzień i udało nam się odnaleść wspólny język. Zaznajomiłam ją z kontrgalopem, który nie sprawił jej większych trudności. Na nastęnych treningach będziemy pracować nad techniką skoku i dokładnością.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|