Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Czw 17:36, 16 Cze 2011 Temat postu: Przejazd szlakiem pod Ostrogami z Arryą na Expresso |
|
|
Koń: Valiente Caballo i Expresso
Rodzaj i cel treningu: wyjazd w teren
Jeździec/Trener: Karuchna i Arrya
Pomocnik: -
Miejsce: Góry Podkowy, Szlak pod Ostrogami
Czas: niecałe 3 h
Pogoda: 28*C, słonecznie, podłoże suche, przyjemny wiaterek
***
Ponieważ od pewnego czasu pilnie trenujemy z Valiente w półhali i na placu postanowiłam, że należy mu się odmiana. Zadzwoniłam do Arr i umówiłyśmy się na przedpołudniowy teren, wyruszyć miałyśmy spod Bałtyckiej, więc miałam dużo czasu na przygotowanie ogiera. Bez problemu złapałam go na pastwisku, po czym udałam się na plac do czyszczenia. Szybko uwolniłam go od kurzu i błota, sprawdziłam jeszcze raz czy dokładnie wyczyściłam kopyta i zaczęłam siodłać. Gdy był gotowy wyregulowałam strzemiona, nieco skracając puśliska i wsiadłam. Rozstępowywałam go dokonując jednocześnie inspekcji terenów Bałtyckiej, a gdy usłyszałam z daleka rżenie skierowałam go w kierunku tylnej bramy. Zgodnie z moimi przewidywaniami napotkaliśmy tam Arr na Exie. Valiente na widok drugiego ogiera zaczął się popisywać, pięknie wygiął szyję i zaprezentował najprawdziwszy piaff.
***
Gdy Valiente w końcu zaspokoił potrzebę demonstrowania swojej męskości i dał mi się opanować mogłyśmy ostrożnie przedstawić go Exowi. Nie mogę powiedzieć, żeby ogiery się polubiły, ale przynajmniej nie zaczęły się tłuc. Gdy już panowie wzajemnie się zaakceptowali mogłyśmy ruszyć w drogę. Do rzeki Zimnej poruszałyśmy się stępem, tym razem Expresso bez większych oporów pokonał drewniany most, chociaż widać było, że nie jest zachwycony wyborem trasy. Valiente biorąc z niego przykład też podszedł do tej „przeszkody” ostrożniej niż zwykle, ale udało nam się przejechać bez przygód. Ruszyłyśmy lekkim kłusem wzdłuż Morawieckiego potoku, ale nie dane nam było w spokoju dojechać do przełęczy, ponieważ konie spłoszyły zająca. Nie jestem pewna kto był bardziej przerażony – szarak czy nasze dwa ogiery, które ruszyły prawie, że wyścigowym galopem. Udało nam się nie spaść, a ponieważ szlak wiódł nieznacznie pod górę łatwo nam było przekonać konie, że już odbiegły wystarczająco daleko od niebezpieczeństwa. Przełęcz pokonałyśmy prowadząc konie w ręku, na szczęście nie spotkałyśmy po drodze żywej duszy. Valiente miał małe problemy z równowagą przy schodzeniu w dół, ale dał sobie radę bez mojej pomocy. Exo szedł pewnie jak prawdziwy profesjonalista. Pamiętając o dyskomforcie jaki wierzchowcom sprawił drewniany most postanowiłyśmy przekroczyć potok Morawiecki bez jego udziału. Ogiery spokojnie weszły do wody, Valietne nawet nabrał ochoty na dowcipy i zaczął rozpryskiwać wodę kopytem, ale stanowczo nakazałam mu przestać. Podłoże było w bardzo dobrym stanie, więc ruszyłyśmy energicznym kłusem. Wokół było bardzo cicho i spokojnie, nawet ogiery dały się oczarować przez otoczenie i nie próbowały się już więcej płoszyć. Wodospad postanowiłyśmy dzisiaj ominąć, jako że niedawno razem go odwiedzałyśmy. Skręciłyśmy przy Tęczowym potoku i dojechałyśmy do kolejnego mostu, który koniom bardzo się nie spodobał. Valiente odmówił przejścia po dudniącym potworze i dopiero gdy Arr zdołała namówić kasztana do przejścia na drugą stronę Hiszpan nagle zmienił zdanie i pokonał go dwoma susami. Cóż, dobrze że przy okazji nie staranował znacznie delikatniej zbudowanego arabka. Wjechałyśmy do lasu i przeszłyśmy do spokojnego stępa. Pozwoliłyśmy koniom opłukać nogi w Rybim Stawie i niespiesznie skierowałyśmy się w stronę Bałtyckiej.
***
Expresso był jeszcze całkiem „świeży”, więc Arrya stwierdziła, że może na nim od razu wrócić do Deandrei. Pożegnałyśmy się, po czym skierowałam Valietne na teren stajni. W przeciwieństwie do kolegi był bardzo zmęczony, więc jak najszybciej zsiadłam i uwolniłam go od sprzętu. Potem oprowadzałam go przez chwilkę stępem w ręku, dokładnie go obejrzałam pod kątem ewentualnych urazów i na koniec zafundowałam mu mały rozluźniający masaż. Potem ogier został odprowadzony do stajni, a ja zajęłam się sprzątaniem sprzętu i przygotowaniami do popołudniowego karmienia. Po jakimś czasie Arr zadzwoniła żeby dac mi znać, że bezpiecznie wróciła do siebie.
***
Podsumowanie:
Procent wykonania założeń treningowych: 90%
Plany na następny trening: -
Post został pochwalony 0 razy
|
|