Dirnu
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Wrz 2012
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:22, 20 Wrz 2012 Temat postu: Skoki (15 sierpnia 2012) |
|
|
James nie miał cierpliwości do ciągłej pracy z ziemi...
Ciągnęło go w siodło. Więc tym razem też dał się ponieść płytkim chęciom i ruszył do stajni. Z szafeczki wziął wszystko co potrzebne: ogłowie, siodło, czaprak, owijki, ochraniacze, wodze, popręg... Nie chce mi się wymieniać. Wiecie o co chodzi. Obładowany rzeczami dotarł do myjki, gdzie wszystko zrzucił na ławeczkę. Odetchnął cicho i ruszył do boksu siwej.
-Hope. - powiedział, starając się zwrócić jej uwagę.
Niech się przyzwyczaja do imienia. Z haczyka przy boksie wziął kantar, pewnie używał go stajenny... Albo on? Chyba zostawił go w szafce. Mało ważne w tej chwili. Potrząsnął głową, budząc się z rozmyślań i założył klaczy kantar. Dopiął uwiąz i wio na myjkę! Na powitanie oczywiście dostała smaczka. Pewnie grzecznie współpracowała tylko ze względu na te małe przekupstwo. Uwiązał ją na myjce, skorzystał z pozostawionych przez kogoś szczotek i wyczyścił łaciatą. Przy tym zabiegu podśpiewywał cicho. Potem ją osiodłał. Złapał wodze i wyprowadził ją na dwór. Tam dopasował strzemiona i jeszcze raz sprawdził oraz dopiął popręg. Wsadził lewą nogę w strzemiono i wspiął się w siodło, przerzucając prawą nogę nad zadem. Klacz cofnęła uszy w jego kierunku i cofnęła się lekko. Złapał wodze, lekko wypchnął ją z krzyża. Klacz już jeździła pod siodłem i od tego zajęcia miała zaledwie dzień przerwy, więc krzywdy jej nie zrobi. Siwa ruszyła stępem, wyciągając łeb naprzód i próbując wywalczyć sobie luźniejsze wodze. Tylko, że one już były dość luźne i powinny jej wystarczyć. Mężczyzna trzymał je tylko stanowczo i nie pozwalał jej na takie zabawy. W stępie prowadził ją na parkur.Pogoda była ładna, więc odpuszczą sobie kiszenie się na hali. Na szczęście nikogo tam nie zastali... Pora treningów, ale jeźdźcy odbywali je teraz chyba gdzieś indziej. James zauważył przy parkurze stajennego. Uśmiechnął się do niego.
-Zechce pan pomóc?
Mężczyzna jakby obudził się z zamyślenia i otworzył przed nimi furtkę.
-Oczywiście.
James skierował Hope na rozprężalnię, mężczyzna zamknął za nimi furtę. Jeszcze go dziś wykorzystają... Bo James jest leniwy niestety. Na rozprężalni zaczął od wężyków, ósemek i wolt w stępie. Praktykował je dopóki klacz nie zaczęła poruszać się płynnie, potem powtórzył krótszą wersję tego ćwiczenia w kłusie... Wolta w galopie i znów zwolnienie do stępa. Najechali na drągi ustawione po boku rozprężalni. Klacz kilka z nich puknęła, ale szybko się ogarnęła i problem znikł. Zaokrągliła szyję i przestała próbować zabrać mu wodze. Trzymał ją w dość pewnej ręce i dosiadzie. Na początek najechali na niską 40cm, która była tylko częścią rozgrzewki. Klacz przy najeździe na przeszkodę przyspieszyła, skupiła się na niej całkowicie. W skoku widać było jej pasję. Do tego drobnego manewru włożyła całą swoją techniczną wiedzę. Mocno się wybiła, wspomagana przez Jamesa, zbaskilowała w locie, wyciągając naprzód szyję i wylądowała... Twardo, co zniszczyło efekt lekkości jej ruchu. Jeździec nie miał planu na wyeliminowanie tego niedociągnięcia... Z resztą każdy ma swoje wady - ona też może je mieć.
W galopie poprowadził ją na pierwszą stacjonatę na torze.70cm... Według jego planu w końcu rozgrzewają się stopniowo. Klacz lekko przyspieszyła, jej tempo było miarowe, przyjemnie kołysało w siodle... Tuż przed przeszkodą James wszedł w półsiad, przygotował się do skoku. Uspokoił myśli, bo ekscytacja brała górę nad trzeźwym myśleniem, bo to ich pierwszy trening. Wdech, wydech. Klacz wybrała moment wybicia... Dobry, odpowiedni. Przeniósł ciężar ciała naprzód, odciążając zad. Klacz mocno się wybiła, skuliła przednie nogi i zaraz po wybiciu też tylne. W locie lekko cofnęła szyję, co spowodowało, że długie, czarne włosy z jej grzywy trzepnęły jeźdźca w twarz. Oczywiście to sprawiło, że James przestał wyczajać sytuację i lądowanie było niepewne - bo nie zdążył odciążyć jej przodu. Klacz parsknęła niezadowolona, przy lądowaniu potknęła się. Teraz szła wolnym kłusem, parskając i zarzucając łbem. Dał jej łydkę, pospieszył dosiadem i jedną ręką puścił wodze, by przerzucić grzywę klaczy na inny bok. Taki jakiś... Bezpieczniejszy? Gdy to zrobił, skierował ją na kolejną przeszkodę. Stacjonatę 75cm. Klacz jak na razie była posłuszna i całkiem spokojna. Miarowy galop, potem znów James w półsiadzie i skok nad przeszkodą. Tym razem grzywa nie wylądowała na twarzy jeźdźca, który zdążył odpowiednio zareagować także przy lądowaniu. Cóż, było to lądowanie twarde i dość... Hm, głośne. James skręcił z nią w prawo, pilnował, by nie ścinała zakrętu. Klacz tutaj zaczęła się trochę szarpać i mimo wszystko wykręcać, by mieć krótszą drogę... Jamesowi jednak udało się stłumić jej niewielki bunt i pojechali jego wersją zakrętu. Hope przy tym parskała z niezadowolenia. Co on sobie myśli, że może jej rozkazywać? Jeździec dał jej łydkę, bo zaczęła lekko zwalniać i w galopie już jechali na oksera 70cm.Tempo żwawe, skupienie się na przeszkodzie... I kolejny skok. Klacz źle wybrała moment wybicia, skoczyli zbyt blisko przeszkody i ostatecznie na ziemi wylądowały dwie poprzeczki. Siwa była z siebie niezadowolona. Dziwny był ten samokrytycyzm u koni. Nadzieja bezskutecznie próbowała zawrócić i ponownie najechać na okser. Mężczyzna walczył z nią zaciekle. W końcu zatrzymał ją. Wodzami nakierował jej łeb na rysującą się przed nimi przeszkodę, kopertówkę 85cm i dał jej łydkę, wypchnął z krzyża... Trzymał ją na pomocach dopóki nie weszła w galop. Gdy to zrobiła zmniejszy kontakt łydek z bokami konia. Tutaj Hope bardziej się przyłożyła i skok był udany. Zaszurała tylko lekko kopytami po poprzeczce. Lądowali pewnie, ale trochę lżej. Już pędzili na następną przeszkodę - stacjonatę 80cm. Klacz lekko zwolniła, bo galop był faktycznie odrobinę zbyt szybki. James wszedł w półsiad, dając jej sygnał do wyskoku. Wolał, by przed tą przeszkodą się nie zapędziła. Siwa parsknęła krótko i wyskoczyła. Skok był dość płaski, ale udany, bo mimo wszystko nawet nie musnęła poprzeczki. Po lądowaniu mężczyzna zwolnił ją do kłusa. Widać było, że klacz jest zmęczona. Myślał, że jest w lepszej kondycji... No cóż, popracują nad tym.
Zwolnił siwą do stępa i skierował ją w stronę furtki. Stajenny otworzył przed nimi bramkę. Spacerowali w stępie po terenie stajnii - klacz dzięki temu lepiej będzie znała swój dom. Potem, gdy mężczyzna wyczuł, że jej oddech jest już spokojniejszy zeskoczył z siodła, złapał wodze i poprowadził ją do stajnii. Na myjce rozsiodłał ją i schłodził zimną wodą. Założył klaczy kantar i zaprowadził ją na padok. Niech odpocznie na świeżym powietrzu... Wyczyścił sprzęt po treningu i schował go do szafki. Sam ruszył do domu po aparat... Musi trochę zarobić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|