Skrzydlata
Kochana Pensjonariuszka
Dołączył: 01 Lis 2010
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:07, 09 Sie 2012 Temat postu: Wytrzymałościowy na torze |
|
|
Przybyłam do Bałtyckiej, aby potrenować trochę wytrzymałości z moim kobyłem, w końcu miała się zmierzyć z innymi kobyłami na dość długim dystansie, więc musi mieć kondycję.
Klaczka stałą przygotowana, ubrana w wyścigowy sprzęcik. Szybko wyjechałyśmy ze stajni i energicznym krokiem ruszyłyśmy w stronę toru – zaraz po tym, jak Karr mnie podrzuciła na grzbiet mojego białego bydlątka.
Dojechałyśmy rozgrzane w stępie, więc niemal od razu ruszyłam kłusem. Tiss szła równo, w miarę rozluźniona, zagarniała nożyskami przestrzeń daleko przed sobą. Poklepałam ją, czując w końcu budujące się pod skórą mięśnie. Byłam zadowolona z rozwoju mojego zaledwie dwuletniego konika.
Po porządnym kłusie przyszedł czas na rozgrzewkowy galop. Tiss poszła stanowczo zbyt szybko, więc skróciłam ją, na co ona zareagowała machnięciem głową.
- Spokojnie, mała, zaraz sobie pobiegasz, aż ci się znudzi. – obiecałam, mówiąc jej do ucha.
Przez chwilę sobie galopowałyśmy na spokojnie, żeby się dokładnie rozgrzać. Kobyłka szła całkiem równo, czasami się zapominała i wyrywała na przód, jednak po chwili się hamowała i wracała do poprzedniego tempa (z pomocą mojej rączki na wodzy).
Dalej było tylko lepiej. Gdy już się rozgrzałyśmy, puściłam Tiss do potężniejszego galopu, którym zagarniała dużą przestrzeń, ale nie biegła zbyt szybko. Chodziło o wytrzymałość, miała tak przebiec ze cztery kółka, a jak. Żeby był ciekawiej jej zmaganiom towarzyszyły treningi innych koni, które tylko ją pobudzały do dalszego biegu.
Przy pierwszym kole Tiss miała jeszcze mnóstwo energii, którą spożytkowała stanowczo zbyt szybko biegnąc w wyścigi z innym koniem, a nie reagując ni w ząb na moje polecenia. Po tym niewielkim nieporozumieniu, Tiss postanowiła zwolnić do kłusa, aby sobie odpocząć. Błąd! Nie ma odpoczywania, bo z treningu będą nici. Dostała palcacikiem po dupsku i od razu zabrała zadek dalej do biegu.
Po kolejnym kole Tiss już zaczynała szybciutko oddychać a na jej sierści pojawiły się wykwity z potu. Dobrze, dobrze, jeszcze tylko jedno kółeczko i dam ci spokój, małpo jedna.
Po ostatnim kole Tiss była zmęczona, było to po niej widać. W końcu (wyobrażacie sobie!?) kobył stracił prawie całą energię i pierwszy raz można było obserwować jak ta rasa potrafi się w ogóle zachowywać! Spokojna, ładnie nosząca, posłuszna, rozluźniona... W kłusie – marzenie, chociaż nie powiem, moje nogi wołały o pomstę do nieba.
Gdy już przebiegłyśmy, Tiss miała dość i gdy jej pozwoliłam, momentalnie zwolniła do kłusa. Rozkłusowywałyśmy się bardzo długo, aby oddech klaczki wrócił do normy. W końcu i to nastąpiło, więc przeszłyśmy do stępa i spokojnym krokiem wróciłyśmy do stajni.
W ośrodku umyłam Tiss, aby nie czuła się przepocona. To przyjęła z wdzięcznością, przy okazji chłodzenie, jak znalazł. Poklepałam ja po mokrej szyi i zaprowadziłam do boksu, gdzie okryłam grubą derką. Tiss i tak lekko się otrzepała, po czym zaczęła skubać słomę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|