Dirnu
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Wrz 2012
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:46, 13 Lut 2013 Temat postu: Skoki - pierwsze oksery, double bar (13 Lutego 2013) |
|
|
Plan parkuru:
1. stacjonata 90cm
2. double bar 85cm x 90cm
3. pijany okser 90cm
4. koperta 100cm
5. stacjonata 105cm
6. double bar 90cm x 95cm
7. koperta 100cm
8. okser 95cm
9. stacjonata 105cm
James wyspał się porządnie, zjadł sute śniadanie i ruszył do stajni. Miał zamiar poćwiczyć dziś z klaczą na dworzu, więc ubrał się średnio ciepło, wygodnie. W stajni najpierw zabrał ze sobą sprzęt - siodło, czaprak, ogłowie, ochraniacze... Standardowo walnął to wszystko na ławeczce, by przyprowadzić na myjkę klacz. Szara zarżała cicho na jego widok. Kilka koni z boksów obok spojrzało na niego obojętnie. James otworzył andaluzce drzwi boksu, trzymając ją za kantar zaprowadził na myjkę. Szła spokojnie, grzecznie. Nie uwiązywał jej na myjce. Od razu wziął się po prostu za czyszczenie jej sierści. Oho, będzie chyba trzeba przyciąć jej trochę grzywę, bo może jej przeszkadzać w treningach... A przynajmniej grzywkę. Zgrzebłem usunął z jej sierści sklejki, wytrzepał trochę kurzu. Potem powtórzył swoje ruchy miękką szczotką, "odkurzaczem". Siwa dała sobie spokojnie wyczyścić kopyta, rozglądając się wokół. James ułożył na jej grzbiecie czaprak, na to siodło. Od razu ułożył odpowiednio strzemiona, podpiął popręg. Szara chyba trochę dzisiaj przysypiała... Mrużyła ślepia ze znudzenia. Będzie ją trzeba dzisiaj trochę zaktywizować. Z zakładaniem ogłowia nie było problemu. Mężczyzna wyprowadził ją na dwór, zakładając rękawiczki. Wiało troszkę. Wspiął się w siodło, poprowadził klacz na maneż - wolny, bo o tej porze roku ludzie chętniej przebywali na hali. Przeważnie trenował sam, choć dziś jedna z pomocnic zaoferowała mu swoją pomoc, między innymi przy ustawianiu parkuru. Już wiedział, jak się jej odpłaci... W każdym razie Dominika otworzyła przed nim furtkę na maneż.
-Ustawisz parkur?
-Jasne. - dziewczyna uśmiechnęła się.
-Tylko niech zaczyna się z koperty czy stacjonaty... I gdzieś w środku przyda się okser - zwykły i pijany, double bar i piramidę.
Rudowłosa kobietka przytaknęła, ruszając po stojaki i w myślach już planując parkur. James w tym czasie zajął się klaczą gdzieś z boku placu. Zaczął od aktywnego stępa, prawie przechodzącego w kłus. Musiał trochę pobudzić klacz. Przejechali na tym tempie woltę, James dał pomoce do niewielkiego skrócenia wykroku i w tym tempie wjechali na ósemkę. Pierwsza nie była zbyt spłaszczona - raczej luźna, zaokrąglona. Stopniowo wprowadzał serpentyny, coraz mocniej zawijające wężyki. Hope była już bardziej skupiona, mniej znudzona. Szła aktywnie i pewnie. Mężczyzna dał jej pomoce do wejścia w kłus, klacz usłuchała go, wchodząc od razu w energiczne, nie za wolne tempo. Zaczęli od dwóch wolt ze zmianą kierunku jazdy, potem wężyk, zaokrąglona ósemkę, łagodniejsza serpentyna i kolejny wężyk, już mocniej skręcony, bardziej gimnastykujący. James siedząc w siodle też się rozgrzewał - nie chciał w tę pogodę zamarznąć. Gdy poczuł, że klacz chodzi zakręty już luźno, swobodnie, że jest dość rozciągnięta popuścił nieco wodze i dał jej zagalopować. Z jej nozdrzy wydobywały się małe, białe obłoczki. Na szczęście śnieg oszczędził ujeżdżalnię i klacz bezpiecznie mogła po niej hasać. Po jednym okrążeniu wokół toru zwolnił ją do kłusa. Skierował na pierwszą, niską przeszkodę - 50cm. Skakali z kłusa, by nieco uaktywnić jej zad. Klacz wybiła się mocno, wylądowała pewnie. W locie wykazała się dość dobrą techniką - skakała jakby przeszkoda była wyższa niż normalnie. James nagrodził ją za to cicho, gładząc jej mocną, siwą szyję. Za przeszkodą zawrócił ją, popędził do galopu. Na rozgrzewkę przeskoczyli tę samą stacjonatę też w galopie. W tym tempie klacz przeskoczyła ją z ogromnym luzem. Zarżała cicho, jakby prosząc o jakieś wyzwanie, a nie same rozgrzewkowe skoczki... James jednak zwolnił ją do stępa, na luźnej wodzy poprowadził ją do przeszkód, przez które nigdy wcześniej na niej nie skakał - do oksera, double bar. Miał zamiar dziś ją z nimi zapoznać, żeby móc je wprowadzać spokojnie na kolejnych treningach. Niedługo zapewne pokusi się o jeszcze jeden podobny trening, by zapoznać ją jeszcze z triple bar, piramidą, może pająkiem... Chodź tej ostatniej przeszkodzie raczej poświęcą więcej czasu. Siwa patrzała obojętnie na przeszkody, ignorując tę niewielką zmianę jaką w nich wprowadzono. Ciekawsko spojrzała tylko na pijany okser... James pospieszył ją do kłusa, potem do galopu.
Objechał z nią tor, powoli kierując się na najazd na pierwszą przeszkodę parkuru. Wyrównał jeszcze najazd i jechali równym, wyciągniętym galopem na stacjonatę 90cm. Dziś jechali na trochę większych wysokościach... I dobrze. James nieco skrócił foule, by lepiej dopasować moment wybicia. Klacz usłuchała niechętnie. James zachęcił ją do wybicia około metr od przeszkody, poczuł, że wybicie ma moc. Przelecieli nad stacjonatą z porządnym luzem, nad przeszkodą klacz ładnie wyciągnęła szyję, zbaskilowała, skupiając się całkiem na lądowaniu. O dziwo było miękkie! Mężczyzna zdziwił się niezmiernie i nawet nie zdążył wymówić słów pochwały, bo klacz mocno szarżowała na double bar. Klacz nie znała tego rodzaju przeszkody, więc jeździec wskazał jej odpowiedni moment wybicia. Siwa pokonała double bar dobrze zaokrąglonym łukiem, znów zostawiając pod sobą spory luz. Wydawała mu się dzisiaj taka śniąca, rozleniwiona... A tu proszę! Daje z siebie wszystko! Niedługo będą mogli pomyśleć o przejściu do kolejnej klasy, ale to dopiero jak porządnie popracuje z nią jeszcze z ziemi, zapozna z wszystkimi przeszkodami i trochę jeszcze wzmocni. James był czymś na kształt luźnego perfekcjonisty - nie wejdzie w wyższą klasę, nie pojedzie na zawody, jeśli uzna, że nie jest jeszcze dostatecznie przygotowany i jego koń wymaga jeszcze treningu. Na tej prostej czekał na nich jeszcze pijany okser. Klacz była nieco rozproszona jego nietypowym wyglądem, jeździec przemawiał do niej cicho, uspokajająco. James pozwolił wydłużyć jej fule, wizualnie już mierząc w nich miejsce wybicia. Klacz zawahała się tuż przed przeszkodą, James dał jej pewny sygnał do wybicia. Przez chwilę chciała wyłamać, ale zareagowała na pomoce trochę automatycznie i mimo wszystko przeskoczyła. Skok był trochę płaski, można rzec zaburzony. Kopyta klaczy delikatnie puknęły jedną z poprzeczek. Siwa wylądowała mocno, prychając cicho. James pochwalił jej odwagę, prowadząc ją szybkim galopem po prostej, zwalniając przed ostrym zakrętem w prawo. Klacz starała się go zaokrąglić, zapewniając sobie lepszy, choć nadal trochę niewygodny najazd i miejsce wybicia. Metrową kopertę klacz pokonała nieco ukośnym lotem, starając się nieco nadrobić skok mocnym zwinięciem 'podwozia' i wyciągnięciem szyi. Czyli po prostu techniką. Wylądowała mocno, choć lżej niż normalnie. Najwyraźniej to lądowanie rozsadzające ziemię powoli jej przechodziło... Dobrze. Pod koniem został w skoku niewielki luz, ale jednak nie zahaczyła! A miała ku porażce sprzyjające warunki... Sama najwyraźniej to wyczuwała, bo jak to miała w zwyczaju już rżała zwycięsko do przeszkody. Jeździec skrócił nieco fule, klacz słuchała go grzecznie. Czekał ich kolejny ostry zakręt w prawo. Siwa ścięła go nieco, mężczyzna nie miał czasu by na to zareagować... Ale tu przynajmniej było nieco więcej czasu na poprawienie najazdu, więc najechali idealnie po prostej. Około metra od przeszkody mężczyzna dał jej sygnał do wybicia, klacz jednak nie usłuchała i skoczyła dosłownie krok dalej - to nieco wydłużyło łuk, dało trochę więcej luzu... Ale jednak lądowanie było mniej wygodne i mogła przy nim zahaczyć poprzeczkę tylnymi nogami. Wylądowała miękko, dosłownie z kilkoma centymetrami za zadem... Prawie zahaczyła. James pokręcił głową. Mogła posłuchać... Już jechali na kolejną przeszkodę - double bar. Boki klaczy unosiły się już nieco mocniej, wskazując, że nad jej kondycją będzie trzeba jeszcze popracować. Ale do końca parkuru da radę. Przejechali trzy równe fule, dzielące ich od double bar. Tym razem James dał klaczy mocne pomoce do wybicia około półtora metra od przeszkody. Siwa posłuchała. Raz była posłuszna, raz sama postanawiała wybrać miejsce wyskoku, trasę, tempo... Nieprzewidywalna po prostu. Przeleciała nad double bar równym łukiem, skacząc jakby był wyższy o jakieś 10cm. Zbaskilowała, wydłużyła szyję. Wylądowała twardo, pewnie. James pochwalił ją za ten dość spory luz, dobry skok. Klacz na razie jeszcze nie kojarzyła tego ze skakaniem wyżej niż trzeba... Ale z czasem pewnie zrozumie. Mężczyzna skrócił ją do nieco wolniejszego galopu, bo przed nimi czekał kolejny zakręt wymagający trochę gimnastyki... Tym razem w lewo. Klacz trochę go ścięła, poszła nieco słabiej. Może po prostu jej lewa strona jest nieco słabsza? Więc znów trafił im się słaby najazd na przeszkodę. A była to w końcu jedna z wyższych na dzisiejszym parkurze... Dominika chyba stawiała im swego rodzaju wyzwanie. Klacz skupiła się, próbując nieco wyrównać najazd. Ze słabym skutkiem... Wybiła się w odpowiednim miejscu, przelatując nad przeszkodą mało płynnie. Bardzo szybko przeszła z lądowania do galopu. James skierował ją na łagodniejszy, zaokrąglony zakręt. Klacz szła tak jak prosił, choć przy zakręcaniu w lewa faktycznie szła jakby minimalnie gorzej... Ostatni okser dzisiejszego dnia - 95cm. Siwa szarżuje na przeszkodę, James przygotowuje się już do skoku. Zgrywa się z nią po wybiciu, w locie, kiedy klacz 'składa się' i za przeszkodą miękką ląduje. Mężczyźnie nie udaje się ocenić, ile luzu pod sobą pozostawili... Ale to nie jest teraz ważne. Za przeszkodą mają zaledwie trzy fule do kolejnego zakrętu - a za nim stacjonata 105cm. Najwyższa wysokość ich obecnej klasy... Zakręt został nieco ścięty, ale za nim jest dużo miejsca, by poprawić najazd na przeszkodę, co też James niezwłocznie robi. Klacz skupia się mocniej niż zwykla - ostatnia przeszkoda dzisiaj, ją trzeba pokonać najlepiej. Wybicie metr od stacjonaty, jest pewne, silne. Klacz od razu prezentuje dobrą technikę skoku, lądując miękko, z gracją. Za przeszkodą rży cicho. James pozwala jej zwolnić do kłusa, do stępa. Oddaje jej znacznie wodze. Dominika przygląda im się z uśmiechem z boku. Mężczyzna jest zdziwiony, że przejechali tor prawie bezbłędnie... Chyba mu się przyśniło i jeszcze nie wstał po treningach w Deandrei i kolacji u mamusi.
-Następnym razem ty trochę na niej poskaczesz... - uśmiecha się do Dominiki. Długi się spłaca, nie?
Stępuje chwilę z klaczą przy przeszkodach. Dziewczyna zaczyna rozbierać okser.
-Ja posprzątam a ty może występujesz ją do końca i odholujesz do boksu?
Klacz cofa uszy w jego kierunku, jakby wiedziała, że o niej mowa. Dziewczyna z uśmiechem przytakuje. Jeździec zeskakuje na ziemię, podając czarne wodze rudej. Pomocnica prowadzi klacz pewnie, odpowiednio mocną ręką. Przemawia cicho do klaczy, delikatnie gładzi jej bok. Hope chyba ją polubi... James w tym czasie bierze się za porządne sprzątanie i odnoszenie sprzętu na miejsce. Zajmuje mu to z 10 minut. Przed pójściem odpocząć zagląda jeszcze do klaczy, czy nie było z nią problemów i zastaje siwą pogryzającą jabłko, wyczyszczoną starannie.
-Do następnego razu, szara.
Kobyła rży w jego kierunku, na ziemię u jego stóp upada niewielki, obśliniony kawałek jabłka. Mężczyzna uśmiecha się nieznacznie i idzie okupować kanapę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Śro 16:08, 15 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|