Dirnu
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Wrz 2012
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:40, 17 Lut 2013 Temat postu: Szlifowanie "do mnie" i gra w odczulanie. |
|
|
Czyli ciąg dalszy poprawia więzi z szarą. James w saszetce miał plasterki marchwi dla klaczy, uwiąz, a w ręku kantar. Klacz była dość dobrze zsocjalizowana i do tego odważna. Mężczyzna miał zamiar dzisiaj tylko sprawdzić jak jest odczulona na dotyk i to przećwiczyć albo odczulić ją na jakiś inny przedmiot... Zobaczymy. Ale najpierw trochę nauki.
Wchodząc do stajni standardowo zagwizdał. Klacz wychyliła łeb z boksu, rżąc w jego stronę. Mężczyzna przypiął jej do kantara uwiąz, delikatnie pogładził jej chrapy. Klacz chętnie ulegała pieszczotom. Wyprowadził ją na myjkę, gdzie zajął się porządnym rozczesaniem jej grzywy, ogona, wyczyszczeniem sierści z kurzu i sklejek. Przy tym co chwilę ją głaskał, gładził. Wyczyścił kopyta szarej, delikatnie poklepał ją w nagrodę za dobre sprawowanie. Szła za nim dość grzecznie na uwiązie, rżąc do innych koni, jakby zwycięsko. Zazdroście - zdawała się krzyczeć. James tylko pokręcił głową z cichym westchnieniem.
Hartowała się trochę, na dworzu niby nie było najzimniej... Ale długo tu nie posiedzą, bo to jednak zima, prawda? Wpuścił ją na maneż, bo ziemia była tu lepsza niż lekko zaśnieżona, zbłocona i mało stała ziemia na pastwisku. Klacz i tak miała na sobie ochraniacze, bo ostrożnym trza być cały czas. Zaczął od zabawy. Trochę się kręciła, czekając na jakieś zajęcie lepsze niż stanie. James stanął przy jej boku. Delikatnie, rytmicznie dotykał jej grzbietu, po całej długości kręgosłupa. Klacz nie reagowała, stała po prostu spokojnie. Mężczyzna zaczął schodzić dotykiem po jej lewym boku, do brzucha. Nie stresowała się, nadal była odprężona. Mrużyła tylko ślepia, trochę przysypiając ze znudzenia. James przeszedł na prawy bok, na jej zad, potem tylne nogi - najpierw jedną,potem drugą. Szara teraz tylko oglądała się na niego, spokojnie, zachęcając go do znalezienia bardziej zajmującego zajęcia. Ale mężczyzna sprawdził jeszcze jej pierś, przednie nogi, szyję, łeb. Trochę prychała, była niespokojna przy uszach, ale to i tak niewiele. James wrócił więc do okolic uszu, przy których klacz była spokojniejsza. Gładził, dotykał tych miejsc rytmicznie, czekając aż klacz się uspokoi. Hope już po około minucie była znów odprężona. Mężczyzna stopniowo zbliżał się ręką do jej uszu, przez dłuższe chwilje odczulając coraz bliższe uszom miejsca. Hope jednak znów zareagowała na lekkie dotknięcie podstaw uszu nieco nerwowo, więc mężczyzna postanowił odłożyć to na później. Musi ją trochę rozgrzać. Odsunął się od szarej. Z kieszeni wyjął kliker. Łaciata od razu zrozumiała, co to oznacza.
-Do mnie.
Żwawym stępem ruszyła do Jamesa, rżąc cicho. Klik. Mężczyzna nagrodził ją ciepłym głosem:
-Dobrze!
Pogładził jej jasne chrapy i podał szarej smakołyk. Klacz schrupała go pospiesznie, czekając na dalsze instrukcje. Mężczyzna znów odsunął się od niej, nieco zwiększając odległość.
-Do mnie.
Klacz prawie od razu ruszyła w jego kierunku. Lekko trąciła chrapami saszetkę. Odsunął jej łeb.
-Dobrze. - poklepał lekko jej szyję, podał kolejny plasterek marchewki.
Nim zdążyła go zjeść i ruszyć w jego kierunku odsunął się na dalszą niż ostatnio odległość i znów zwrócił na siebie jej uwagę słowami:
-Do mnie.
Szara ruszyła z miejsca stępem, dobiegając do niego spokojnym kłusikiem.
-Dobrze, szara...
Pogładził delikatnie jej szyję, uśmiechając się. Podał jej bananowy smaczek. Nie musiał dłużej tej komendy szlifować, bo ją tym zanudzi, a widać, że klacz wie o co chodzi i wykonuje komendę chętnie. Ignorował ją więc przez chwilę, schował kliker do kieszeni. To jego stały sygnał na koniec pracy tego typu... Andaluzka przez chwilę próbowała dobrać się do jego saszetki ze smakołykami, ale stanowczo odsunął jej łeb. Prychnęła cicho, zaczynając przeszukiwać jego kieszenie jak jakiś nadgorliwy celnik. Mężczyzna znowu stanowczo ją odsunął. Nieładnie tak się komuś panoszyć po ubraniu... Klacz niechętnie odsunęła się i posłuchała. Delikatnie pogładził jej chrapy. Wrócił do odczulania jej uszu. Lekko, rytmicznie dotykał okolic jej uszu. Stopniowo przybliżał się do jej uszu. Klacz była odprężona, bo przesuwanie się o takie niewielkie odległości właściwie było dla niej niezauważalne. W końcu udało mu się dotknąć jej uszu. Klacz tym razem dała ich dotknąć, lekko się spinając. Stopniowo się rozluźniała. James wziął ręce od jej uszu. Chwilę szeptał do niej ciepło, chwaląco. Pogładził jej szyję. Wyjął z kieszeni uwiąz, zamknął w dłoni jego koniec, ten bez karabińczyka i lekkimi, rytmicznymi ruchami gładził nim grzbiet klaczy. Szara odwróciła się w jego stronę, ze znanym już wyrazem twarzy a la "co ty kurka robisz?". Była rozluźniona, tylko zaciekawiona, czemu ostatnio trochę szaleje ten jej człowiek. Mężczyzna w tym czasie przeniósł obszar gładzenia uwiązem na jej zad, potem niżej, w dół tylnych nóg. Uszy klaczy cofnęły się, zamachnęła się jedną z tylnych nóg, grożąc niewidzialnemu przeciwnikowi. James wrócił na bezpieczny obszar, przeszedł na przednie nogi klaczy, których mógł dotykać uwiązem spokojnie. Czynności te powtórzył na drugim boku klaczy. Zaczynało robić się dość zimno, więc James jeszcze tylko sprawdził (nadal lekko i rytmicznie), które miejsca u klaczy nie są jeszcze na uwiąz odczulone, żeby wrócić do nich przy kolejnej "sesji". Odczulić będzie musiał jej szyję, tylne nogi, brzuch... Ich oddechy zamieniały się w białą parę. Na myjce James wyczyścił klacz pospiesznie. Zostawił ją w boksie z jabłkiem i wspomnieniem kilku słów na pożegnanie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Śro 22:59, 20 Lut 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|