Karuchna |
Wysłany: Nie 21:31, 08 Lip 2012 Temat postu: [21.05] Trening: Skoki - trenujemy pokonywanie parkuru |
|
Koń: Brosza
Data odbycia się treningu: 21.05
Rodzaj i cel treningu: skokowy – praca nad techniką
Jeździec/Trener: Karuchna
Pomocnik/Serwisanci: -
Miejsce/Szlak: plac uniwersalny
Czas: 50 minut
Pogoda: 20*C, lekkie zachmurzenie, podłoże suche
Sprzęt: kaloszki, owijki, czaprak pełny, siodło ujeżdżeniowe, ogłowie bezwędzidłowe
***
Dzisiaj postanowiłam popracować nad naszą techniką skakania, jako że Baronetka jeszcze nie jest przyzwyczajona do dłuższego samotnego pozostawania w boksie. Zaprowadziłam Broszę na plac do czyszczenia i zajęłam się wielkimi zaklejkami z błota, które nabyła dzisiaj rano na pastwisku. Uporawszy się z tą skazą jej wyglądu i potencjalnym źródłem otarć zabrałam się za kopyta, a gdy one również były czyste starannie założyła klaczy owijki i kaloszki, a następnie zaczęłam ją siodłać.
Wkrótce byłyśmy gotowe do treningu, więc zabrałam klacz na plac uniwersalny, gdzie przygotowany był dla nas taki oto parkur:
1. Stacjonata 2. Stacjonata 3. Stacjonata 4. Okser 5. Stacjonata 6. Okser 7. Stacjonata ze wskazówką 8. Stacjonata 9. Stacjonata 10. Okser 11 = 2 12. Okser 13=3
Wszystkie przeszkody były niskie, szerokie , zbudowane tak by nie były zbyt trudne do pokonania – dzisiaj chciałam się skupić na samej technice pokonywania parkuru, a ponieważ nie skaczemy często nie chciałam zbytnio utrudniać kobyle zadania.
Zanim jednak zaczęłyśmy skakać nieodzowna była porządna rozgrzewka. Zaczęłyśmy od energicznego stępa po całym placu, z licznymi woltami i zmianami kierunku, klacz bardzo ładnie się wyginała i szła z dobrym impulsem. Potem przyszła kolej na przejścia stęp – stój – cofanie – stęp, które nie pozostawiały wiele do życzenia i pomogły jej uwrażliwić się na pomoce. Następnie przyszła kolej na zwroty – tutaj jeszcze odrobinkę nam brakuje do perfekcji, klacz nadal porusza się nieco sztucznie. Przeszłyśmy do kłusa roboczego i powtórzyłyśmy początkowe ćwiczenia. Potem przetrenowałyśmy zatrzymania w kłusie na małym kole – było nieźle, w obu kierunkach klacz utrzymywała bez problemu równowagę i zgięcie. Zwieńczeniem pierwszego etapu rozgrzewki było piękne ustępowanie od łydki – naprawdę byłam dumna z Rudej. Po chwili poprosiłam ja o galop i skierowałam na koło, przechodząc jednocześnie do nieznacznego półsiadu. Klacz poruszała się lekko i rytmicznie, utrzymywałam lekki kontakt z jej pyskiem. Odpowiadała natychmiastowo na subtelne pomoce, więc uznałam, że jesteśmy gotowe.
Z lewego najazdu najechałam na pierwszą stacjonatę, za którą od razu naprowadziłam Bro na lekki łuk jednak przez brak doświadczenia odskok wypadł za blisko i tylko mierna wysokość przeszkody pozwoliła nam na jej czyste pokonanie. Świadoma, że błąd ten jest wyłącznie z mojej winy, ale jednocześnie zdeterminowana by nie dać się tym wybić z rytmu skierowałam małopolankę do stacjonaty numer 3, po której miałyśmy spory odcinek do przegalopowania do następnej przeszkody. Klacz była nieco zdezorientowana faktem, że omijamy przeszkodę numer siedem, najwyraźniej była pewna, że to przez nią będziemy teraz skakać. Ten chwilowy brak koncentracji nie przeszkodził nam na szczęście w dobrym pokonaniu okseru numer 4, po którym musiałyśmy wykonać dosyć ostry zakręt w prawo. Dzięki sumiennemu treningowi ujeżdżeniowemu było to dla Broszy pestką, więc udało nam się bezproblemowo najechać na szereg. Tym razem pilnowałam odległości i udało nam się idealnie zmieścić między przeszkodami, chociaż Bro wyraźnie miała ochotę na przyspieszenie przed numerem 7. Znam ją jednak na tyle dobrze, że udało mi się powstrzymać ją od realizacji tego zamiaru. Kolejny długi odcinek do przegalopowania na łuku doprowadził nas do przeszkody nr 8. Następny był szereg ze stacjonaty i okseru, a zaraz za nim kolejny ostry zakręt prowadzący do znanej nam już przeszkody nr 2. Klacz odruchowo chciała się kierowa do przeszkody nr 3, ale skorygowałam ją w porę by pokonać jednak omijaną dotychczas przeszkodę numer 12. Na zakończenie pozostała nam już tylko trójka. Za ostatnią przeszkodą zrobiłam woltę, po czym przeszłam do stępa na długiej wodzy, wylewnie chwaląc klacz. Byłam bardzo zadowolona, pierwszy raz jechałyśmy taki długi parkur, włączając w to te, które widywałyśmy na tych nielicznych zawodach skokowych, które zaszczyciłyśmy obecnością. Brosza była skoncentrowana, mimo niewielkich przeszkód uważna, a pomijając tą wpadkę na samym początku całkiem nieźle radziłyśmy sobie z dobieraniem tempa między przeszkodami. Jestem z nas dumna.
Rozstępowałam klacz nieśpiesznie, po czym zsiadłam i zabrałam ją na plac do czyszczenia, gdzie jak najszybciej uwolniłam ją od kaloszków, czyli wroga numer jeden, a następnie już trochę wolniej od pozostałych elementów sprzętu.
Uważnie sprawdziłam czy nie doznała w czasie tego treningu kontuzji, po czym odprowadziłam ją na pastwisko, gdzie chwile później wypuściłam również jej córkę.
***
Podsumowanie:
Procent wykonania założeń treningowych: 90%
Średnia szybkość: - |
|