Karuchna |
Wysłany: Nie 14:14, 20 Lis 2011 Temat postu: [02-03.10] Trening: Rajdy - Szlak Podkowiasty z Expresso |
|
Koń: Brosza i Expresso
Data odbycia się treningu: 02.10.2011 i 03.10.2011
Rodzaj i cel treningu: Wyjazd w teren – budowanie kondycji
Jeździec/Trener: Karuchna&Arrya
Pomocnik/Serwisanci: -
Miejsce/Szlak: Szlak Podkowiasty
Czas: 2 dni
Pogoda: 15*C, zachmurzenie, drugiego dnia lekka mżawka, podłoże wilgotne, ale nie śliskie
Sprzęt: ogłowie bezwędzidłowe, siodło rajdowe, pad rajdowy, ochraniacze skórzane
***
Już od jakiegoś czasu planowałyśmy z Arr dwudniową wycieczkę na naszych wytrwałych rajdowcach, którą ciągle odkładałyśmy z powodu nawału codziennych zajęć. Wreszcie udało nam się zebrać i skorzystać z jednych z ostatnich w miarę ciepłych dni w tym roku i wybrać się na Szlak Podkowiasty. Wstałam wcześnie rano by w spokoju zapakować wszystkie potrzebne rzeczy i mieć dużo czasu na przygotowanie Broszy. Jarno miał zostać razem z Reed pod opieką Palom, więc nie musiałam się o niego martwić.
Kasztanka spojrzała na mnie z ciekawością gdy weszłam po nią do stajni, chętnie wyszła z boksu i podążyła za mną na plac do czyszczenia. Zajęłam się nią dokładnie, pilnując by nigdzie nie zostały zdradliwe zaklejki i inne potencjalnie obcierające elementy. Gdy była gotowa bez pośpiechu ją osiodłałam i zaczęłam mocowanie sakw. Chciałam się upewnić, że ciężar będzie równomiernie rozłożony i nic nie będzie Rudej obcierało, więc procedura ta zajęła mi trochę czasu.
Gdy upewniłam się, że wszystko należycie się trzyma założyłam klaczy ogłowie i po pożegnaniu z Palomą udałam się na południowy wschód by spotkać Arryą.
***
Arr i Expresso czekali już na nas nieopodal drewnianego mostu. Ogier bardzo zainteresował się nową koleżanką, dlatego postanowiłyśmy, że będzie jechał z przodu, żeby za bardzo nie wchodziła mu w oczy. Co prawda Exo jest niezwykle dobrze wychowanym i zrównoważonym ogierem, ale nie chciałyśmy wystawiać jego cierpliwości niepotrzebnie na próbę.
Konie bez oporów przekroczyły na naszą prośbę most i po ok. 10 minutach znalazłyśmy się na halach. Słońce dopiero niedawno wzeszło i widok był naprawdę niesamowity, góry dopiero budziły się na powitanie nowego dnia. Zatrzymałyśmy się na chwilę by podziwiać ten cud natury, po czym poprosiłyśmy konie o energiczny kłus w stronę widocznego w oddali Turkusowego Stawu. Przez jakiś czas słychać było tylko kłusujące konie, sprawiały wrażenie równie zachwyconych naturą jak my i były w doskonałych humorach. Nabrałyśmy ochoty na galop, a ponieważ podłoże było w dobrych stanie mogłyśmy nasz kaprys urzeczywistnić. Brosza nie miała problemu z dotrzymaniem kroku Expresso, ale trzeba przyznać, że Arr nadała sensowne tempo, bez niepotrzebnego szaleństwa i wyścigów.
Gdy zbliżyłyśmy się na mniej więcej pół kilometra do Turkusowego Stawu sprowadziłyśmy konie z powrotem do stępa i oddałyśmy im nieco wodze by mogły wyciągnąć szyje. Zbliżając się do wsi ponownie zebrałyśmy wodze, na wypadek nieprzyjaznego zachowania miejscowych psów lub dzieci. Na szczęście najgorszym co nas spotkało było obszczekanie Expresso przez małego wiejskiego kundelka, który zresztą gdy tylko koń się zbliżył wziął nogi za pas i uciekł na bezpieczne podwórko. Sam arab na całą sytuację zareagował z niewielkim zdziwieniem, widać było, że piesek nie przypadł mu do gustu, ale nie sprawiał wrażenia jakby się go bał.
Przy Rębowym zorganizowałyśmy postój, konie zostały oswobodzone z siodeł i mogły w spokoju się najeść, my również nieco się posiliłyśmy przed dalszą drogą. Potem spokojnie osiodłałyśmy ponownie nasze wierzchowce i ruszyłyśmy w dalszą drogę, halami w kierunku wodospadu. Postanowiłyśmy skorzystać z wariantu zimowego i sam wodospad ominąć, żeby oszczędzić troszkę czasu i faktycznie, do schroniska Orawiec dotarłyśmy sporo przed planowanym czasem. Na szczęście boksy dla koni już czekały, więc mogłyśmy spokojnie się nimi zająć. Gdy już jako tako zainstalowałyśmy się na nocleg dałyśmy koniom ostatnią tego dnia porcję paszy, po czym od razu poszłyśmy spać.
Następnego dnia obudziłyśmy się nieco połamane, ale nadal w wyśmienitych humorach i od razu pobiegłyśmy zobaczyć jak się mają nasze konie. W przeciwieństwie do nas wyglądały jakby wczoraj cały dzień obijały się na pastwisku, były pełne energii i miały zdrowy apetyt. Zapewniwszy im śniadanie poszłyśmy skombinować sobie jakiś znośny posiłek i zebrać z powrotem nasze rzeczy. Szło nam mniej sprawnie niż wczoraj, ale udało nam się w przyzwoitym czasie naszykować siebie i konie do dalszej wędrówki.
Leniwym stępem minęłyśmy Błękitny Staw i kontynuowałyśmy podróż halami, podziwiając ze wspaniałej perspektywy masyw siodło oraz Mały Szpic. Postanowiłyśmy jeszcze kawałek pogalopować, ponieważ po wjeździe do lasu mogłyśmy już tylko podróżować kłusem. Tak też postąpiłyśmy i o przewidzianym czasie zbliżyłyśmy się do Borówki i Poręby.
Tym razem spotkałyśmy sporo osób, ale wszyscy byli przyjaźnie nastawieni, dwie dziewczynki nawet zrobiły zdjęcia naszych koni. Udało nam się nawet kupić dwa regionalne sery na drugie śniadanie i osiągnąć tym samym pełnię szczęścia. Stępem dojechałyśmy do samej Bałtyckiej, gdzie Arr miała jeszcze zostać na popołudnie.
***
Po zajęciu się końmi i upewnieniu się, że są całe i zdrowe zaprowadziłyśmy Expresso na pastwisko do Jarno (znają się dobrze, więc wierzyłyśmy, że obędzie się bez bójki, a Jarno był ostatnio dosyć samotny bez Nikla), a Broszę do Reed i poszłyśmy do domu opowiedzieć Palom o naszej wyprawie. Trochę się zagadałyśmy i zaczęło się robić ciemno, dlatego pożyczyłyśmy Arr na drogę nasze odblaski do założenia na nogi i głowę Expressa. Zbierałyśmy się właśnie do wieczornego karmienia, gdy zadzwoniła, żeby powiedzieć, że dojechała do domu bezpiecznie.
***
Podsumowanie:
Procent wykonania założeń treningowych: 85%
Średnia szybkość: 12 km/h |
|