Karuchna |
Wysłany: Pon 10:47, 26 Wrz 2011 Temat postu: [30.08] Trening: Rajdy - Szlak pod Ostrogami |
|
Koń: Brosza
Data odbycia się treningu: 30.08.2011
Rodzaj i cel treningu: wyjazd w teren – trening rajdowy
Jeździec/Trener: Karuchna
Pomocnik/Serwisanci: -
Miejsce/Szlak: Szlak pod Ostrogami
Czas: ok 160 min
Pogoda: 23*C, słonecznie, niewielkie zachmurzenie, podłoże suche, elastyczne
Sprzęt: ogłowie bezwędzidłowe, siodło rajdowe, pad rajdowy, ochraniacze skórzane
***
Nadal zajmuję się budowaniem kondycji Broszy i zapoznawaniem się przy okazji z naszymi okolicznymi szlakami. Klacz już prawie całkowicie zaakceptowała mój styl jazdy, poważniejsze nieporozumienia zdarzają nam się rzadko. Dzisiaj przyszłam do klaczy bardzo wcześnie rano, uprzednio podrzucając jej coś na ząb by nie musiała pracować z pustym żołądkiem. Szybko i sprawnie przygotowałam nas do wyjazdu, zabezpieczając jej nogi owijkami i zabierając w sakwie śniadanie dla siebie. Sprawdziłam jeszcze wszystkie paski i byłyśmy gotowe do drogi.
***
Wyruszyłyśmy w trasę, wschodzące słonko miło grzało mnie w plecy. Bro nie sprawiała wrażenia niezadowolonej z wcześniejszej pobudki i z ciekawością rozglądała się po okolicy. Wjechałyśmy w rzadki las i w niedługim czasie dotarłyśmy do mostu na rzece Zimnej. Na przeciwnym brzegu pasło się stadko saren, które dziwnym trafem nie usłyszały nas w porę i rzuciły się do ucieczki dopiero gdy kopyta kasztanki zadudniły na moście. Brosza nie przejęła się tym zbytnio, uznając widocznie ich rejteradę za oznakę należnego jej szacunku. Udałyśmy się w stronę przełęczy Rębowskiej trzymając się brzegu Morawieckiego potoku. Ruszyłyśmy energicznym kłusem, Bro chętnie wyciągała krok, humor jej dopisywał i nawet delikatnie bryknęła ze dwa razy. Po pewnym czasie między drzewami widziałyśmy już schronisko Rębowe, a ponieważ klacz utrzymywała dobre tempo niedługo po tym mogłyśmy podziwiać budynek w całej okazałości. Przełęcz nie stanowiła już dla Broszy problemu, chwilka stępa sprawiła, że była znowu świeża i pełna energii. Szybko spożyłam swoje śniadanie, po czym skierowałam Rudą do miejsca wyznaczonego na przekraczanie rzeki. Dla jej przyjemności pozwoliłam małopolance chwilkę pomoczyć kopyta i nieco popluskać, po czym ruszyłyśmy w dalszą drogę. Miałyśmy spory kawałek drogi do wodospadu, a podłoże było idealne, więc poprosiłam Broszę o kawałek galopu. Otwarta przestrzeń podziałała na nią jak swoisty dopalacz, więc musiałam ją poprosić o skorygowanie tempa. Jakoś się z tym pogodziła i dalszy galop obył się bez sensacji i niespodzianek. Mniej więcej kilometr przed wodospadem sprowadziłam ją do stępa i dałam jej długie wodze, gładząc ją delikatnie po szyi. Brosza sprawiała wrażenie zadowolonej z naszej wycieczki, praca w terenie jest dla niej większą motywacją niż treningi na czworoboku. Przy wodospadzie nie spędziłyśmy za wiele czasu, Broszy nie rajcuje woda, do której nie może wejść. Zaczęłyśmy powoli kierować się w stronę domu, tym razem podążając wzdłuż Tęczowego potoku. Poprosiłam Broszkę o kłus i tak dojechałyśmy do mostu na potoku Zimnym. Klacz zaczęła zdradzać pierwsze oznaki zmęczenia, więc przeszłyśmy do stępa i kontynuowałyśmy podróż w mniej ambitnym, za to bardziej relaksującym tempie. Las był już w pełni rozbudzony, wszędzie było słychać śpiew ptaków i inne dźwięki nieznanego pochodzenia, więc miałyśmy z Rudą wiele atrakcji. Klacz kilkakrotnie unosiła głowę zaniepokojona jakimiś niesłyszalnymi dla mnie trzaskami, ale nie spłoszyła się poważniej ani razu. W leśniczówce nie zastałyśmy nikogo, więc nie pozostało nam nic innego jak wracać do Bałtyckiej. Rybi Staw ominęłam szerokim łukiem, jako że nie miałam ochoty na kąpiel, którą niewątpliwie urządziłaby mi przy tej okazji moja podopieczna. W stajni zastałyśmy Palomę szykującą się do karmienia koni, nieco zdegustowaną tym, że o mojej wyprawie dowiedziała się dopiero z kartki znalezionej rano na stole. Obiecałam, że następnym razem zabiorę ją ze sobą i zajęłam się Broszą.
***
Szybko uwolniłam Rudą od sprzętu i rozpoczęłam dokładne oględziny pod kątem kontuzji. Ponieważ wypadły one pomyślnie pozostało mi tylko wyczyścić jej kopyta i przeczesać sierść włosianką, co bardzo lubi. Potem upewniłam się, że klacz ochłonęła po wyprawie i odprowadziłam ją do boksu, w samą porę by pomóc przy karmieniu.
***
Podsumowanie:
Procent wykonania założeń treningowych: 90%
Średnia szybkość: 11 km/h |
|