Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Sob 22:42, 01 Sty 2011 Temat postu: Karuch i ogiery przybywają! [30.12.2010] |
|
|
Nadszedł dzień przeprowadzki! Zerwałam się z łóżka skoro świt i rozpoczęłam pakowanie, którego oczywiście nie chciało mi się rozpocząć wcześniej. W popłochu wrzucałam swoje rzeczy do torby, starając się jak najszczelniej upchnąć je w zakamarkach. Powiedziałam Palomie, że ok. 15 robimy imprezę powitalną, więc czasu miałam jeszcze sporo. Gdy upchnęłam rzeczy znajdujące się w moim mieszkaniu poszłam po część sprzętu z siodlarni. Wkrótce zaniosłam wypchane po brzegi torby do bryczki. W siodlarni znalazło się jednak jeszcze sporo sprzętu, więc to co się dało położyłam na bryczce luzem i przymocowałam by się nie zsunęło. Znalazłam też jakąś starą klatkę transportową dla kota pamiętającą przeprowadzkę z Iryska, więc zapakowałam do niej Power Smile'a i położyłam między torbami. W końcu poszłam po Valiente, wyczyściłam go szybko i zaprzęgłam. Znalazłam miejsce na swoje cztery litery i statecznym stępem skierowałam Caballo poza teren Star Horses. Dzień wcześniej znalazłam fajną, mało ruchliwą drogę, którą można przejechać większość drogi do Bałtyckiej i właśnie na nią skierowałam swojego dzielnego Hiszpana. Valiente rozglądał się z ciekawością dookoła, wokół panowała idealna cisza, słychać było tylko odgłos jego kopyt.
Po godzinie zajechaliśmy do Bałtyckiej Zatoki, Paloma wyszła nam na spotkanie i pomogła się ogarnąć. Valiente trochę się podekscytował, zaczął głośno rżeć, a odpowiedzi Nikla i Reed jeszcze bardziej go nakręciły. Zaprowadziłyśmy go do jego nowego boksu, a Powera zaniosłyśmy do nowego mieszkania. Potem szybko i nieporządnie wyładowałyśmy cały sprzęt.
- A teraz instrukcja obsługi roweru... - zaczęła Palom
- Daj spokój przecież potrafię jeździć na rowerze!
- Ale nie na tym - kontynuowała ze stoickim spokojem - Nie jedź po wertepach bo będziesz miała sińce w wiadomym miejscu, łańcuch często spada, nie zaszkodzi też jak weźmiesz jakieś klucze ze sobą bo siodełko lubi się obluzować.
- Aha, fajnie to może ja pójdę na pieszo...
Ostatecznie jednak pojechałam na Palomowym rowerze, tą samą drogą która pokonałam z Valiente. Gdy dotarłam do Star Horses prawie trzeba było mnie reanimować, musiałam pół godziny odpoczywać zanim zaczęłam dalej się przenosić. Zapakowałam na tyle siedzenie samochodu czapraki, ogłowia i pozostały sprzęt po czym poszłam szybko po Jarno. Na szczęście Naut przygotowała go wcześniej do podróży, a ładowanie go do przyczepy poszło sprawnie. Tam gdzie normalnie jest miejsce na drugiego konia położyłam siodła, a także Power Figure w przywiezionym na rowerze transporterze dla kotów. Nojce przypomniało się, że kiedyś kupowała składane tekturowe pudła do przewozu zwierząt i pożyczyła mi dwa żebym mogła bezpiecznie umieścić Carmen i Coco w Ferrari. Sprawdziłam jeszcze szybko czy na pewno nic nie zapomniałam, pożegnałam się z Nojem i dziewczynami po czym wyruszyłam w drogę do Bałtyckiej. Musiałam trochę zmienić trasę ponieważ po drodze miałam jeszcze odebrać Oriego od jego poprzedniego właściciela. Gdy wpuściłam jamnika do samochodu koty wszczęły iście diabelski koncert i nijak nie udało mi się ich uciszyć. Zdezorientowany Ori skulił się na podłodze i patrzył z niepokojem na te agresywne istoty, a ja próbowałam uspokoić całe towarzystwo i nie wpakować nas na drzewo. Z ulgą powitałam widok Zatokowej bramy. Szybko powierzyłam jamnika Palomie, a sama zajęłam się wyładowaniem Jarno i przemieszczeniem kotów do mieszkania. reszcie mogłam zająć się przenoszeniem sprzętu do siodlarni.
***
Wypuściłyśmy Jarno i Valiente na pastwisko razem z Niklem i zaczęłyśmy uważnie obserwować ogiery. Valiente trzymał się z daleka, natomiast Jarno bez pośpiechu podszedł do Bułki i spróbował nawiązać znajomość. Ponieważ jest dosyć uległy obyło się bez większych scysji, i po chwili oddalił się by dokonać inspekcji pastwiska i sprawdzić czy przypadkiem nie udało by się jakoś przedostać do Reed. Natomiast Valiente stał i obserwował obcego konia przez dłuższą chwilę, a gdy Nikiel skierował się w jego stronę ruszył na niego pełnym galopem próbując go tym samym przestraszyć i objąć władzę. Przeciwnik jednak nie chciał tani sprzedać skóry i podjął wyzwanie, na szczęście walka nie była poważna, chwilę później ogiery obwąchiwały się z kwikiem. Po chwili trochę się uspokoiły, ale na wszelki wypadek obserwowałyśmy facetów uważnie jeszcze przez jakiś czas. Co kilkanaście minut Caballo przypomniało się o zranionej dumie i próbował ponownie zdominować nowego kolegę, ale ograniczało się to tylko do ogierzych popisów i straszenia, więc uznałyśmy że można ich bezpiecznie zostawić.
Impreza odbyła się zgodnie z planem...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Karuchna dnia Czw 23:19, 06 Sty 2011, w całości zmieniany 7 razy
|
|