Paloma
Jam Instruktor!
Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:29, 01 Sty 2011 Temat postu: Trening: Ujeżdżeniowy. Zwroty w miejscu. |
|
|
Weszłam do stajni nucąc sobie pod nosem. Weszłam do siodlarni po sprzęt i już po chwili kroczyłam żwawo do boksu ogiera. Odłożyłam wszystko przed boks i weszłam do niego.
- Hej Mały! - powiedziałam częstując ogiera cukierkiem.
Ten bez wahania zjadł go i bez żadnych skrupułów zaczął chrapami szukać po moich kieszeniach.
- Nie ma, nie ma! - powiedziałam z uśmiechem. - Teraz trening, smakołyki później. Zobaczymy jak Ci pójdzie bardziej zaawansowane ujeżdżenie - dodałam, smyrając Młodego po pyszczku.
Zapięłam uwiąz i wyszliśmy przed boks. Szybko uwinęłam się ze szczotkowaniem, w miarę czystego już ogiera. Jedynie nie chciał trzymać tylnego prawego kopyta przy czyszczeniu go kopystką i usilnie próbował czym prędzej zakończyć i odłożyć nogę. Trzeba było trochę go przytrzymać.
Ogłowie przyjął jak na niego całkiem chętnie, siodło też. Przy siodłaniu jednak lekko się odsunął tuż po włożeniu siodła, ale to z mojej winy. Jak go osiodłałam, mocniej nacisnęłam na jego bok a ten uznał to za komendę do przesunięcia się. Zapięłam popręg i wyruszyliśmy ze stajni. Na hali trening miała Karr. Rzuciłam więc przed drzwiami krótkie "Uwaga! Wchodzę!" po czym usłyszałam Karrowe "Dawaj". Otworzyłam bramę i weszliśmy. Karr z Jarnem właśnie kończyli trening. Karuchna zatrzymała ogierka tuż obok mnie i zsiadła, podczas gdy ja ustawiałam sobie strzemiona.
- I jak się podoba? Konie nie narzekają? - rzuciłam z uśmiechem do Karuchny.
- Ani konie, ani ja! - odrzekła.
Ogiery z zaciekawieniem patrzyły na siebie i próbowały się obwąchiwać, podczas gdy my wymieniłyśmy jeszcze parę zdań. Koniec końców pożegnałam się z wychodzącą z hali Karuchną i wsiadłam na łaciatego. Ten bez komendy ruszył stępem. Wodze luźno leżały mu na szyi w okolicy kłębu. Łaciaty szedł nieco leniwie, więc trzeba było go trochę pchać w łydka. Wyciągnął swą długą szyją i uwiesił ją ku dołowi, z nosem w piachu. Trochę się rozstępowaliśmy i rozluźniliśmy. Czas więc na trening. Zebrałam wodze z jego szyi i koń ruszył instynktownie, bez moich pomocy. Na dłuższej ścianie odchyliłam się do tyłu, nabrałam kontakt i wzmocniłam pracę łydek. Koń podstawił się, zapracował zadem i ustawił głowę. W efekcie zebrał kłus i wyrównał energiczne, ale nie szybkie, tempo. Na ścianach pobawiłam się dłońmi i na dłuższych ścianach zaczęłam oddawać ogierkowi rękę, na co ten wydłużał i rozluźniał szyję i żuł z ręki. Z kolei na krótkich zabierałam je stopniowo, przez do koń ponownie ustawiał głowę do pionu. Kolejna długa ściana i kolejne żucie z ręki. Po tym ćwiczeniu zrobiliśmy parę okrążeń w zebranym. Na środku długiej ściany, po uprzednim ostrzeżeniu konia pomocami, zadziałałam wewnętrzną łydką mocniej na popręgu a zewnętrzną przesunęłam za popręg, pilnując zadu. Zewnętrzną wodzę delikatnie przyłożyłam do szyi. Wjechaliśmy na woltę. Na działanie wewnętrznej łydki Nikiel mocniej zapracował zadem i zwiększył tempo, przez co wykonywana wolta była za szybka. Dlatego wjechaliśmy w nią drugi raz. Mocniej tym razem przytrzymałam na pyszczku i odchyliłam się bardziej. Wszedł już w tempo. Przy wyjściu z wolty poklepałam Nikiela i czym prędzej ustawiłam go prosto. Na kolejnych ścianach również wykonywaliśmy wolty a także półwolty. Po niedługim czasie, w środku krótkiej ściany wsiadłam w siodło i odchyliłam się, jednocześnie napinając łydki. Ogier z kłusa przeszedł calkiem płynnie do stój. Odczekałam 3 sekundy, po czym odłożyłam wodze i na lekką łydkę ruszyliśmy stępem.
Na hali ułożone były już drągi do kłusa. Po chwili stępa znów nabrałam kontakt z pyskiem Nikiela i dałam łydki, na co koń nieco szarpnął i poszedł mocno do przodu. W drągi wjechaliśmy z niezrównoważonego tempa, przez co ogier potknął się dwukrotnie i nie widząc szansy wyjechania z drągów bezpiecznie dla jego nóg, wyskoczył w powietrze z niezłym susem. Wybiło mnie z siodła i ten dziki skok zakończyłam na szyi konia. Czym prędzej odchyliłam się i nabrałam wodze, które ogier wyszarpnął mi. Poklepałam go, uspokoiłam i nakierowałam od nowa. Na 2 metry przed drągami huknęło coś poza halą a ogier wzbił się przednimi nogami w powietrze i uskoczył na bok. Przeleciałam przez szyję i gruchnęłam na ziemię.
Na halę wleciała Karuchna, wystraszona hukiem.
- To tutaj coś tak huknęło? - rzuciła ze strachem, po czym dostrzegła kłusującego luzem i zadowolonego ogiera oraz mnie na ziemi - Aaaa to pewnie Ty! - rzuciła śmiejąc się. Zatrzymała ogiera.
- Taaa... moje dupsko jak spotkało się z ziemią tak huknęło - rzuciłam z ironią podnosząc się z ziemi. - Nie no, ten huk spoza hali był, pewnie jakiś odrzutowiec niebo przeciął czy coś.
- To dobrze, bo myślałam, że tutaj się coś stało. - dodała oddając mi ogiera i przytrzymując aż wejdę. - A Ty co robiłaś na ziemi? Spłoszył się?
- I spłoszył i to wykorzystał. Cwaniaczek. - powiedziałam wkładając nogi w strzemiona.
- Dobrze, to ja pódję bo tam Valiente stoi i czeka na czyszczenie - rzuciła na koniec Karuchna, wychodząc z hali.
- Oj Młody, Młody. Nie ma przelewek! - powiedziałam, nabrałam kontakt i potraktowałam ogiera łydką. Zakłusowaliśmy. Nakierowałam go na drągi. Wyczułam, że coś kombinuje. Wsiadłam mocniej w siodło, wypchnęłam łydkami i pewnie i prosto poprowadziłam go na drągi. Nad drągami zrobiłam półsiad. Poszedł mocno przed siebie. Poklepałam go. Najechaliśmy na drągi jeszcze 3 razy. Następnie krążyliśmy dookoła hali robiąc znów wolty, półwolty oraz koła i ósemki. Powyginałam go solidnie, mocno pracując plecami, dosiadem i łydkami. Znów wjechaliśmy na ścianę i pobawiliśmy się w żucie. Dzięki temu Nikiel na przemian się to rozluźniał, to mocniej pracował, to rozluźniał, to znów mocniej pracował.
Na długiej ścianie odchyliłam się, wsiadłam w siodło i napięłam wodze. Ogier przeszedł do stój. Ujęłam krócej wodzę wewnętrzną i mocniej przycisnęłam wewnętrzną łydkę, kość siedzeniową wewnętrzną obciążyłam. Ogier zaczął przesuwać swój zad wokół stojącego w miejscu przodu. Koń obracał się wokół wewnętrznego przedniego kopyta, niemalże nie zmieniając jego położenia. Zewnętrzną łydkę nieco przesunęłam aby pilnowała zadu. Gdy zmieniliśmy ustawienie i znów byliśmy w stój, z tym że w przeciwnym kierunku, wsiadłam w siodło i wypchnęłam ogiera w biodrach. Ten ruszył kłusem. Na kolejnej długiej ścianie znów wykonałam zatrzymanie. Tym razem przeszliśmy do zwrotu na zadzie. Przesunęłam wewnętrzną łydkę do tyłu i dałam nią sygnał, by przód przesunął się w bok. Prócz tego, ułożyłam wewnętrzną dłoń z wodzą do wewnątrz. Wewnętrzną łydką ograniczyłam ruch boczny. Tylna wewnętrzna noga ogiera stała się w tym momencie osią, wokół której obracamy się. Ogier obrócił się o 180* i już staliśmy w przeciwnym kierunku. Znów ruszyliśmy stępem. Na długich ścianach na przemian powtarzaliśmy te ćwiczenia po 3 razy zwrot na przodzie i 3 razy zwrot na zadzie.
Poklepałam ogiera i odpuściłam mocno w pysku, pogoniłam go zaś łydką i dosiadem. Ogier mocno wydłużył kłus i przyspieszył a szyję opuścił i rozluźnił jej mięśnie.
Po takim rozluźnieniu odchyliłam się do tyłu i ścisnęłam równocześnie w obu łydkach, usztywniając się. Nikiel przeszedł do stępa. W stępie porzucał parokrotnie głową. Szedł energicznie, bez ingerencji łydki. Po rozluźnieniu w stępie nabrałam kontakt i wzmocniłam czujność ogiera na pomoce. W narożniku odchyliłam się, wypchnęłam dosiadem ogiera i mocniej docisnęłam wewnętrzną łydkę, gdy zaś zewnętrzna przesunięta nieco w tył pilnowała zadu ogiera. Ruszył mocno z zadu, podstawiony i zganaszowany. Galopował energicznie, zamknięty między wędzidłem a łydkami. Wjechaliśmy na woltę, wykonaną podobnie jak te w kłusie. Zrobiliśmy jeszcze kolejną i kolejną, oraz wykonaliśmy 2 koła. Z początku ciężko było mu utrzymać równe koło, jednak zewnętrzna łydka go prowadziła w wygięciu a wewnętrzna dociskała. Drugie koło wyszło już lepsze. Wjechaliśmy na środek hali, gdzie przestawiłam pomoce, przeniosłam ciężar ciała, zmieniłam funkcje łydek na odbicie lustrzane i wodze także. Ogier lotnie zmienił nogę. Na drugą stronę również wykonywaliśmy wolty i koła. Pod koniec ogier mocno parł do przodu i czuć było jak ciągnie. Naprowadzałam go łydką i trzymałam w pysku, przez co ogier mimo wszystko pozostawał w ustawieniu. Wjechaliśmy znów na środek. Na parę metrów przed, wzmocniłam lekką zabawą dłoni czujność ogiera i w środku hali wsiadłam w siodło, usztywniłam się, chwyciłam równocześnie w łydkach i napięłam wodze. Ogier przeszedł do stój. Po 3 sekundach odłożyłam mu wodze na szyję i ruszyliśmy stępem. Położyłam się na jego szyi, klepiąc jednocześnie dłonią.
Stępowaliśmy aż ogier wyschnął. Zadowolony z siebie stępował żwawo i z uniesioną w górę głową. Wargi miał białe, pienił w pysku podczas galopu. Po stępie na środku hali zeskoczyłam z niego i przytuliłam się.
- Pięknie, pięknie. - mówiłam do niego.
W drzwiach hali minęliśmy się z Karuchną i Valiente. Wymieniłyśmy znów parę zdań, po czym podążyłam z Nikielem do jego boksu. Przed boksem wyszczotkowałam go, po czym wprowadziłam do boksu. Tam dałam cukierki, które ogier przyjął z chęcią.
Post został pochwalony 0 razy
|
|