Paloma
Jam Instruktor!
Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:42, 07 Lip 2010 Temat postu: Trening: Rozluźniająco - rozciągający |
|
|
Pochmurne popołudnie dzisiejszego dnia nie napawa specjalnie ochotą na trening. Mimo to późnym popołudniem weszłam do stajni, zahaczyłam o siodlarnię zgarniając ze sobą siodło i ogłowie. Podeszłam do boksu. Ogier oparł głowę o metalowy kant boksu i zaczął oblizywać go. Weszłam do boksu, poklepałam po szyi i przypięłam uwiąz. Gdy Nikiel był już przywiązany do boksu zaczęłam go czyścić. Tradycyjnie miał ochotę zjeść szczotki, kręcił się i trącał mnie głową. Gdy sierść miał czystą, zajęłam się kopytami.
- Noga! - powiedziałam przesuwając rękę po kończynie Bułańca. Koń jedynie rzucił nogą w przód. - Mały! Noga. - powtórzyłam. Ogier z niemałą irytacją podniósł kopyto, gotowe do czyszczenia. Druga przednia noga poszła tak samo. Przy tylnych wyrywał więcej razy, ale i je w końcu udało się wyczyścić.
- Dobry Misiek. - powiedziałam klepiąc go po szyi.
Sprzed boksu wzięłam siodło i zabrałam się za siodłanie Nikiela. Stał spokojnie, rzec by można, że nawet nie zwracał uwagi na to co robię. Ogłowie poszło równie łatwo. Gdy ogier był już gotowy wyprowadziłam go na dwór.
Podłoże było wilgotne, lecz nie błotniste - zdolne do jeżdżenie na nim.
Wsiadłam na ogiera i ruszyliśmy żwawym stępem na luźnych wodzach. W siodle rozciągnęłam się trochę. Sięgałam rękami strzemion, uszu, zadu. Łaciaty zniósł spokojnie moje wygibasy. Bardziej interesowało go to, co dzieje się poza maneżem. Tam ptak przeleciał, tam idzie taaaaka chmura. Koń zdaje się być wręcz nieobecny. Mimo myśli gdzieś daleko, koń nadal trzymał tempo.
Cmoknęłam i jednocześnie wypchnęłam Ciapka biodrami. Koń ruszył spokojnym kłusem. Wodze luźno kołysały się w takt kłusa. Koń nieco drobił, lub po prostu się obijał. Uznałam, że nie jest jeszcze rozciągnięty i po prostu zaraz się rozrusza. Nie myliłam się. Już po chwili koń narzucił swoje normalne posuwiste tempo. Koń rzucał kopyta płasko nad ziemią.
- O... nie chce się panu nóżek podnosić? - powiedziałam do konia. - Spokojnie, zaraz pojedziemy na cavalletti i ruszymy te girki.
Pogoniłam ogiera łydką, ten nadał szybsze tempo. Nabrałam wodze na kontakt i utrzymywałam dosiad, przez co koń się podstawił i zganaszował. Napięłam zewnętrzną wodzę a łydkę (zewnętrzną) przesunęłam nieco w tył, wzmocniłam działanie wewnętrznej łydki - koń energicznie wszedł w woltę. Ładne okrążenie i płynne wyjście z wolty. Powtórzyliśmy to parę razy, na obie strony. Za każdym razem koń energicznie i luźno przeszedł wolty. Bardzo zgrabnie.
Skierowaliśmy się na ułożone już na maneżu cavalletti. Najazd energiczny, o mało Łaciaty nie wszedł w kłus wyciągnięty. Ładne mocne wejście na pierwszy drąg. Półsiad. Łydka - drąg, łydka - drąg, łydka - drąg. Ładny przejazd bez puknięcia. Zmiana kierunku i najazd z drugiej strony. Tak samo. Ćwiczenie na drągach powtórzyliśmy na obie strony po parę razy. Ładne przejazdy, choć niekiedy z puknięciami. Mały szedł pewnie, równo i w rozluźnieniu, podnosząc ładnie wysoko nogi. Starał się. Wspaniały jest baskil tego konia, widać to nawet na tak łatwym lekkim ćwiczeniu. Koń idzie prosto, równo i nawet w razie puknięcia w drąg nie traci równowagi.
Zjechaliśmy z drągów, poklepałam Młodego i za pomocą dosiadu przeszliśmy do stępa. Koń szedł podstawiony, zganaszowany, choć na lekkim kontakcie z pyskiem. Trzy okrążenia na jedną i na drugą stronę.
W narożniku napięłam wewnętrzną wodzę, zewnętrzną przyłożyłam do szyi konia. Zewnętrzną łydkę przesunęłam delikatnie za popręg, wewnętrzną wzmocniłam. Wsiadłam w siodło, działając tymi wszystkimi pomocami. Zagalopowanie. Ładne, spokojne, bez szarpnięcia. Nikiel galopował powoli, spokojnie, co krok parskając. Cały czas szedł zebrany. Po trzech okrążeniach, czterech woltach, jechaliśmy przez połowę. Na środku zmieniłam ustawienie konia i układ łydek. Równocześnie przemieściłam ciężar ciała na drugą stronę, zmieniłam ustawienie wodzy. Koń wykonał lotną zmianę nogi. Zmienił ładnie, nieco gwałtownie, lecz jak na młodego konia, zrobił to bardzo dobrze. Przeskoczył przodem i zadem równocześnie. Galopowaliśmy już na drugą stronę i tutaj szło spokojnie, delikatnie i z gracją. I tutaj wykonaliśmy wolty.
Po trzecim okrążeniu przytrzymałam Nikiela bardzo delikatnie i przeszliśmy do kłusa. Tutaj już łydką i dosiadem nieco pognałam ogiera, by ten wydłużył kroku. Przejechaliśmy po jednym okrążeniu na jedną i drugą stronę. Tylko po jednym, gdyż koń jeszcze nie idzie zbyt pewnie w wyciągniętych chodach. Przecież zaledwie trening temu się tego nauczył. Więc będziemy powoli i stopniowo dochodzić do perfekcji w wyciąganiu chodów.
- Będą z Ciebie ludzie. - powiedziałam, klepiąc ogierka po szyi a następnie powodując, by przeszedł do stępa.
Występowałam go na luźnej wodzy. Ogier co chwilę schylał głowę ku ziemi, niemal hacząc chrapami o wilgotne podłoże. Rozciągał się. Toteż po chwili wyciągnął szyję w górę, zadarł głowę i zatrzymał się. Postał tak dumnie przez chwilę, po czym znów ruszył stępem. Po stępie zsiadłam z niego, rozsiodłałam go już na maneżu, kładąc siodło na ogrodzeniu. Otwarłam bramę od padoku i zaczęłam ściągać ogłowie Łaciatemu. Puściłam go na padok.
Ruszył rączym galopem z barankami. Po chwili wrócił energicznym kłusem do mnie. Zamykałam już bramę padoku. Wzięłam siodło i ogłowie, po czym cmoknęłam na ogiera. Tuż po cmoknięciu ogier znów ruszył galopem, strzelał barany i dokazywał, podczas gdy ja poszłam odłożyć siodło wraz z ogłowiem a następnie sprzątnąć boks.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Paloma dnia Śro 13:44, 28 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|