Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Nie 18:50, 08 Lip 2012 Temat postu: [08.07] Trening: Teren z Apaczem i Skrzydłem |
|
|
Zwierzę: Tristan i Apacz
Data odbycia się treningu: 08.07.2012
Rodzaj i cel treningu: jazda w terenie – budowanie wytrzymałości
Jeździec/Trener: Karuchna i Skrzydlata
Pomocnik/Serwisanci: -
Miejsce/Szlak: Halami pod Szrankami
Czas: ok 3 h
Pogoda: 23*C, zachmurzenie umiarkowane, podłoże wilgotne, elastyczne
Sprzęt: czaprak łezka, siodło rajdowe, ogłowie jednostronne, podogonie
***
Kontynuujemy z Tristanem wypady w teren, a ponieważ Myszak nie przepada za samotnymi wyprawami zaprosiłam na naszą małą wycieczkę Skrzydlatą, która postanowiła pojechać na swoim pięknym srokatym Apaczu. Wybrałyśmy jeden z prostszych zielonych szlaków, jako że Apacz ma swoje lata, a Tri braki w kondycji. Ponieważ szlak zaczyna się oficjalnie kilkanaście metrów od naszej tylnej bramy umówiłam się ze Skrzydłem w Bałtyckiej, co bardzo mi pasowało ze względu na Tristana i jego instynkt stadny. Na szczęście udało mi się punktualnie przyszykować osiołka, Skrzyd zjawiła się z precyzją szwajcarskiego zegarka, nie pozostawiając mi czasu na ewentualne opóźnienia. Przywitałyśmy się po czym bez zbędnej gadaniny wyruszyłyśmy w trasę.
***
Pierwszy odcinek trasy jest chyba jednym z najprostszych i najprzyjemniejszych do pokonywania pod słońcem, więc pokonywanie go średnio energicznym stępem wydawało nam się najwłaściwsze i pozwoliło na spokojną pogawędkę o wszystkim i o niczym. W ten oto jakże produktywny sposób dotarłyśmy w niedługim czasie do rzeki Zimnej, gdzie czekał na nas Krwiożerczy Most – a przynajmniej taki był on dla Tristana, bo zaprawiony w bojach Apacz nawet nie zwrócił większej uwagi na zmianę podłoża. Jednak nawet dobry przykład starszego kolegi początkowo nie wystarczył by przekonać mojego Kłapoucha, który swoim zwyczajem zamarł w bezruchu. Skrzydata dwoiła się i troiła by przy pomocy swojego wierzchowca pokazać myszatemu dobitnie, że most nie jest najmniejszym zagrożeniem. Nagle Tristan zupełnie rozluźniony zdecydował się jednak pokonać most, zachowując się jakby wcale nie biadolił 10 min nad tym jaki on straszny. Czasami nie rozumiem tego zwierzaka.
Pokonawszy tą straszną przeszkodę przeszłyśmy do energicznego kłusa leśnymi ścieżkami, a Tri dzielnie starał się dotrzymać kroku wyższemu koledze. Starałyśmy się utrzymać dobre, równe tempo i całkiem dobrze nam szło, zwłaszcza, że las stopniowo przeszedł w otwartą przestrzeń hal, co w naturalny sposób dodało wierzchowcom pary.
Nie dało się zaobserwować zbyt wielu większych zwierząt, za to bzyczenie owadów prawie dorównywało intensywnością szmerowi rzeki, która pozostała już za naszymi plecami.
W pewnym momencie naszą sielankę zakłócił przerażony bażant, który nagle wyskoczył prosto pod kopyta i zdematerializował się tak szybko jak się pojawił. Swoje jednak zrobił – przerażony Apacz rzucił się do ucieczki, a za nim podążył zwykle statyczny w swoim strachu Tristan. Na szczęście po pokonaniu pewnej odległości srokacz dał się przekonać, że jest już bezpieczny, a osioł chętnie zwolnił tempo, jako że szaleńcza rejterada zdążyła go już porządnie zmęczyć.
Na szczęście nie oddaliłyśmy się zbytnio od szlaku i z łatwością wróciłyśmy na ścieżkę, przy czym okazało się, że jesteśmy już bardzo blisko Turkusowego Stawu i Morawy. Zwolniłyśmy do stępa, co było spowodowane zarówno chęcią zapewnienia wierzchowcom chwili wytchnienia jak i zwykłą koniecznością – morawskie psy szczekają tym zajadlej im szybciej porusza się obiekt ich zainteresowania, a jedno spłoszenie w zupełności nam wystarczało.
Udało nam się bez większych przygód dojechać do Schroniska Rębowe, czekał nas podjazd na przełęcz Rębowską. Zdecydowałam się przeprowadzić Tristana w ręku, na co Skrzyd stwierdziła, że bez sensu byłoby gdyby w takiej sytuacji sama jechała wierzchem i również zsiadła ze srokatego. Pokonałyśmy przełęcz sprawnie, a ponieważ nasi podopieczni odsapnęli po przygodzie z bażantem, mogłyśmy sobie pozwolić na krótki odcinek galopu wzdłuż brzegu potoku. Zostałam z Tristanem trochę w tyle, co nieco go zestresowało, ale szybko się uspokoił gdy Apacz przeszedł do kłusa i udało mu się go dogonić. Zbliżałyśmy się do drugiego mostu i byłam ciekawa jak też Tristan się zachowa, ale osiołek niestety powtórzył pierwszą scenkę z dużą dokładnością – i podobnie jak za pierwszym razem najzwyczajniej w świecie w pewnym momencie strach z niego wyparował. No cóż, ciężko jakoś to skomentować.
Ponieważ zbliżaliśmy się już do Bałtyckiej przeszłyśmy do stępa i takim tempem dotarłyśmy już do samej bramy. Skrzyd chciała coś zrobić przy Tissai, więc postanowiła rozsiodłać Apacza i wypuścić go na pastwisko z Tristanem, powierzając mnie nadzór nad nimi. Panowie zachowywali się bardzo kulturalnie, więc nie miałam zbyt wiele do roboty, a czas strasznie mi się dłużył. W końcu jednak wróciła Skrzydlata i zaczęła zbierać się do powrotu do Dean. Próbowałam ją namówić by wpadła chociaż na herbatę, ale była nieugięta i w niedługim czasie machałam jej na pożegnanie.
***
Podsumowanie:
Procent wykonania założeń treningowych: 100%
Średnia szybkość: 13 km/h
Post został pochwalony 0 razy
|
|