Karuchna
Jam Instruktor!
Dołączył: 19 Gru 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: znienacka
|
Wysłany: Nie 15:51, 08 Lip 2012 Temat postu: [20.06] Trening - burzowy teren z Broszą i Arr |
|
|
Zwierzę: Tristan i Brosza
Data odbycia się treningu: 20.06.2012
Rodzaj i cel treningu: wyjazd
Jeździec/Trener: Arrya i Karuchna
Pomocnik/Serwisanci: -
Miejsce/Szlak: okoliczne łąki i lasy
Czas: 70 min
Pogoda: 28*C, niebo bezchmurne, podłoże suche
Sprzęt: Tristan: czaprak łezka, siodło rajdowe, ogłowie jednostronne, podogonie Brosza: ogłowie bezwędzidłowe, siodło rajdowe, pad rajdowy, ochraniacze skórzane
***
Arr zadzwoniła wcześnie rano by zapytać czy nie miałabym ochoty wybrać się w teren, na co entuzjastycznie się zgodziłam mimo niezadowolenia spowodowanego wyciągnięciem mnie z łóżka. Zadecydowałam, że pojadę na Broszy i ze zdwojoną energią zajęłam się moimi obowiązkami by zdążyć przed godziną, w której należało zacząć się szykować. Właśnie niosłam siodło i pozostały sprzęt na plac do czyszczenia gdy zadzwoniła moja komórka. Zaklęłam pod nosem i ruszyłam biegiem by móc to wszystko odłożyć i odebrać. Okazało się że to Arr, nie do końca zrozumiałam co mówi, ale główny sens był taki, że ma jakiś problem z Emeraldem i nie da rady na nim jechać. Pytała czy znajdzie się w Bałtyckiej jakiś wierzchowiec i z radością zaoferowałam jej Tristana. Uzgodniłyśmy szybko szczegóły, po czym popędziłam z powrotem do siodlarni po rzeczy dla osiołka.
Poszłam po zwierzaki na pastwiska, a gdy wróciłam usłyszałam zbliżający się samochód. W niedługim czasie zobaczyłam Arr we własnej osobie, szerokim gestem wskazałam jej Tristana i szczotki. Osiołek popatrzył na nią z zainteresowaniem. Arrya podeszła do niego by nawiązać znajomość, a ponieważ Tristan jest bardzo kontaktowy już po chwili byli przyjaciółmi. Zabrałyśmy się za czyszczenie naszych podopiecznych, które poszło nam szybko i sprawnie. Wkrótce byłyśmy gotowe do wyjazdu.
***
Skierowałyśmy się na dobrze znaną mi ścieżkę leśną, pierwszy kilometr pokonując niespiesznym stępem. Oprócz uciążliwej plagi owadów nic specjalnego się nie działo, było cicho, rozleniwiająco, wręcz podejrzanie spokojnie.
Po pewnym czasie ruszyłyśmy kłusem, kierując się w stronę Rybiego Stawu, postanowiłyśmy bowiem zafundować koniom nieco ochłody. Broszy nie trzeba było namawiać do wejścia do wody, a zachęcony jej przykładem Tristan również chętnie się popluskał. Gdy nacieszyłyśmy się wodą udałyśmy się kłusem na najbliższe łąki, ze względu na pagórkowate ukształtowanie terenu idealnie nadaje się do budowania kondycji. O ile w lesie temperatura była do zniesienia, na łące szybko zaczęła dawać nam się we znaki. Nagle zrobiło się niewyobrażalnie duszno, usłyszałyśmy też złowrogie pomruki – BURZA! Zaniepokojone zawróciłyśmy od razu w stronę stajni, poruszając się energicznym kłusem i tam gdzie było to możliwe pozwalając sobie na krótkie odcinki galopu. Burze tutaj są dosyć gwałtowne i za nic nie chciałyśmy być poza Bałtycką gdy się rozpęta. Na szczęście gdy zaczęły spadać pierwsze krople deszczu wjeżdżałyśmy już przez bramę. Skierowałyśmy nasze wierzchowce do półhali by je porządnie rozstępować, a w czasie gdy to robiłyśmy rozpętała się prawdziwa ulewa. Bro i Tri zdążyli już dawno ochłonąć, a my byłyśmy uwięzione w półhali. W stajni Baronetka rżała zaniepokojona burzą, uznałam że czas na desperackie działania. Zostawiłam zwierzaki pod opieką Arr i pobiegłam do siodlarni starając się jak najmniej zmoknąć, co niewiele dało, ponieważ nie minęło kilka sekund i byłam cała przemoczona. Baronetka trochę uspokoiła się na mój widok, pogłaskałam ją delikatnie, po czym poszłam poszukać w siodlarni derek. Kurtką się nie przejmowałam, w obecnym stanie nic by mi już ona nie dała, ale wzięłam nieprzemakalny płaszczyk dla Arr. Wróciłam do półhali, gdzie szybko uwolniłyśmy rumaki od sprzętu i zapakowałyśmy w derki. Tak zabezpieczeni wyruszyliśmy w drogę do stajni, gdzie udało nam się dotrzeć w stanie względnie suchym (z wyjątkiem w mojej osobie, ale ja byłam mokra już wcześniej). Baronetka natychmiast się uspokoiła, Reed także sprawiała wrażenie szczęśliwszej. Gdy klacz i osioł byli już umieszczeni w swoich boksach przemieściłyśmy się z Arr do mojego mieszkania by tam przeczekać ulewę.
Burza szalała jeszcze długo, ale gdy w końcu na zewnątrz wszystko się uspokoiło poszłyśmy posprzątać sprzęt, zajrzałyśmy do koni i pobieżnie sprawdziłyśmy czy nie ma jakiś zniszczeń, po czym Arr wsiadła do samochodu i wróciła do Dean.
***
Podsumowanie:
Procent wykonania założeń treningowych: 70%
Średnia szybkość: -
Post został pochwalony 0 razy
|
|