Paloma
Jam Instruktor!
Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:08, 26 Mar 2011 Temat postu: Trening: Wytrzymałość. Dystans 2500m |
|
|
Zapowiada się pracowity sezon, który właśnie się rozkręca. Trzeba wykazać się siłą i wytrzymałością. Dlatego postanowiłam dzisiaj potrenować na dystansie 2500m. Czym prędzej wyszczotkowałam i osiodłałam wiercącą się klaczkę. Kobyła już odczuła, że sezon w natarciu, gdyż ma od cholery energii i nie potrafi nawet ustać chwili w spokoju. Jeszcze parę startów, parę treningów i klaczka nabierze jeszcze więcej mięśni i jeszcze więcej siły i energii, a wtedy to już mnie i stajnie rozmiecie w pył.
- Stójże! - mówiłam (tia.. mówić do słupa..), bo Młoda kręciła się, że aż nie mogłam jej dosiąść. W końcu jakoś się udało. - No spokojnie, holaa.. .
Próbowałam ją "wyciszyć". Na próżno. Najwyraźniej mówiłam sama do siebie.. Co za koń. Trudno. Droga na tor została przebyta bez większych ekscesów, za to w takim szybkim stępie, że aż mnie plecy rozbolały. Klacz na widok toru zaczęła swoje "tańce". Przy próbach jej uspokojenia niemalże barierki nie uległy destrukcji. Na szczęście stanowcze przytrzymania dały efekty i już po chwili klacz wiedziała, że ma się słuchać. W miarę możliwości oczywiście. Pojechałyśmy na placyk się rozgrzać.
Przy wjeździe na tor w jej wykonaniu, jaki odbył się przed chwilą, właściwie klacz była już rozciągnięta. Cały czas miałam klacz na kontakcie, coby jej się nie zdarzyło odstawić cyrku, jaki miał miejsce tydzień temu. Czujnymi łydkami dawałam kobyłce impuls i utrzymywałam ją w równym tempie kłusa. Parokrotnie sprawdziłam jej czujność ćwiczeniem od dosiadu i kontaktu, na które klacz kolejno zwalniała (w kłusie) bądź przyspieszała od impulsu. Najwyraźniej metody skutkują, bo Reed się słucha. Bardzo dobrze. Wykonałyśmy parę ciasnych kółek oraz ósemek, żeby dobrze porozciągać mięśnie. Lekki galop na rozgrzewkę. Jeśli go można lekkim nazwać. Od impulsu klacz ruszyła jak zła do przodu, jednak przy przytrzymaniu udało mi się ją skrócić i dzięki łydkom utrzymać w miarę równe tempo. Kobyłka rozgrzana, czas ruszać na tor.
Poprosiłyśmy o startboks. Jako, że już na dobre rozpoczynamy sezon, to wszystko musi być w należytym porządku. Wejściu do startboksu towarzyszyła ekscytacja i ożywienie klaczy, jednak obyło się bez większych wariacji. We wnętrzu maszyny startowej poklepałam klacz, ustawiłam się i razem z Redeem czekałam na sygnał. Bum!
Klacz na ten sygnał wyskoczyła ze startboksu długimi fule'ami. Mocno popędzałam klacz łydkami i oddawałam wodze, żeby mogła swobodnie wyciągać. Mocne tempo. Redeem ładnie wyciągała tułów, przy jednoczesnym pełnym zaangażowaniu zadu. Skuliłam się w półsiadzie, aby ułatwić jej bieg. Przy wejściu w zakręt szybko ale z wyczuciem przeniosłam ciężar ciała i zmieniłam stronę pomocy, dzięki czemu klacz błyskawicznie zmieniła nogę, nie tracąc tempa. Łydka, łydka, łydka. Wyciągnęła się w łuku na zakręcie. Było czuć, jak mocno ciągnie, jak pracują jej mięśnie i jak bardzo się stara. Powrót na prostą i ponownie błyskawiczna zmiana nogi. Na prostej poleciałyśmy z posyłem. Co impuls łydki, odpuszczałam wodze, dzięki czemu klacz miała jasne sygnały do przyspieszenia. Rozpędzała się z każdym krokiem. Bez problemów przeszła w piekielne tempo. Czułam jej mięśnie, wiatr dudnił w uszach i tętent kopyt. Tuż przed zakrętem przytrzymałam ją trochę przy zmianie nogi, by nieco zwolnić. Bałam się, że nie wyrobimy zakrętu, gdyż zbyt późno zareagowałam. Jednak Redeem dzielnie, z poświęceniem mocno oparła się na wewnętrznej nodze przenosząc na nią cały ciężar ciała. Dzięki temu obyło się bez utraty równowagi ale i z ocaleniem świetnego tempa. Na zakręcie mocno oddałam jej wodze, przy wyjściu z łuku także. Szybka zmiana nogi, mocny posył i na finishową prostą. Szybko, szybko, szybciej! Docisnęłam mocno łydki, wtuliłam się w półsiadzie, oddałam wodze i przyłożyłam jej palcat do łopatki. Klacz natychmiast przyspieszyła do cwału. Z każdym krokiem coraz szybciej i mocniej, szybciej i mocniej! Celownik!
Tuż za metą zaczęłam powoli stopować klacz, od delikatnego nabrania kontaktu do coraz bardziej stanowczego. Odstawiłam łydki. Jak klacz była już w lekkim galopie, poklepałam ją po szyi. Głośno oddychała, ale co się dziwić po takim wysiłku? Nie jest to groźne dla jej zdrowia. Przeszłyśmy do kłusa, rozkłusowałam ją delikatnie i przeszłyśmy do stępa. Przytuliłam się do niej. Jestem z niej dumna, ma dobrą kondycję, trzyma świetne tempo, pokazuje hart ducha nawet na treningu. Świetnie. Wraca do formy. Stępem na luźnej wodzy i ze spokojem wróciliśmy do stajni, gdzie w myjce ją wykąpałam a następnie odprowadziłam do boksu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|