Paloma
Jam Instruktor!
Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:29, 09 Lip 2010 Temat postu: Trening: Posył - interfejs - wytrzymałość. |
|
|
Gdy słońce chyliło się ku zachodowi wpakowałam się do stajni. Od razu skierowałam się do boksu Gniadej. Zresztą, tylko ona była teraz w stajni. Łaciaty hasał gdzieś po padokach. Klacz przywitała mnie.. przeszukiwaniem. Obwąchała mnie całą w poszukiwaniu jakiegoś smakołyku.
- Nie ma, nie ma! - powiedziałam, uśmiechając się. Poklepałam klacz po szyi oraz obejrzałam ją dokładnie, czy nie ma jakiś ranek bądź obtarć. - Wszystko gra!
Poleciałam po szczotki i osprzęt. Wróciłam, założyłam klaczy kantar z uwiązem i przypięłam w korytarzu, gdzie wyczyściłam klacz. Czyszczenie zajęło mi mało czasu, gdyż klacz nie zdążyła się wybrudzić od popołudniowego czyszczenia. Po wyszczotkowaniu osiodłałam ją - bez większych problemów - i z jej grzbietu, spacerkiem ruszyłyśmy na tor.
Wjechałyśmy na pusty tor. Po wejściu klacz poczuła wiatr w grzywie, więc pierwsze co zrobiła, to zagalopowała z niezłym impetem. Przytrzymałam na pysku - nic nie dało, raz drugi, trzeci.. i nic. Za czwartym szarpnęłam klacz. Wyhamowała. Lecz w nagrodę sprzedała mi 2 wierzgnięcia z niezłym piskiem. Była wręcz wściekła, że nie pozwoliłam jej zagalopować. Zaszczękała wędzidłem w pysku, kwiknęła jeszcze raz i rzuciła głową, na której uszu widać nie było, tak miała je wtulone.
- Ej! Co jest..? Poczekaj no, jeszcze pogalopujesz. - powiedziałam, daremnie usiłując uspokoić zdenerwowaną Redeem.
W stępie powykręcałam ją trochę na lewo i prawo, próbując uspokoić i wystopować klacz. Efekt? Zerowy. Uszy dalej stulone.
- No nic.. jedziemy. - dodałam, próbując zakłusować.
Kontakt, łydki i.... sru!
Klacz ruszyła ostro, pierw galopem. Utrzymana na pysku zwolniła do kłusa. Krok miała wydłużony, lecz w miarę spokojny i jednolity. Głowę opuściła nisko, na luźne wodze. Przejechałyśmy tak trochę, po czym dałam łydki, wzięłam lekki kontakt na wodzach i cmoknęłam. W momencie zagalopowała. Pierwsze kroki wydłużooone i bardzo płaskie. Jak przy wyjściu z bramki startowej. Przytrzymanie i już przejście w spokojny, skrócony - choć niezbyt wolny - galop. Chwila takiego galopu, odpuściłam wodze, cmoknęłam i mocniej stanęłam w mega krótkich strzemionach - klacz znacznie przyspieszała, rozpędzając się w niemalże ułamku sekundy najpierw do bardzo szybkiego galopu i natychmiastowo do cwału. Kilkanaście kroków, przytrzymanie wodzy, odchylenie ciała i klacz znów zwolniła do wolnego galopu. Parę kroków. Znów odpuszczenie wodzy, mocniejsze stanięcie w strzemionach i... posył. Potem znów zwolnienie - przyspieszenie - zwolnienie - przyspieszenie. W kółko to samo. Jedyne urozmaicenie, to zmiany nogi w zakrętach. Przegalopowałyśmy w ten sposób 4000m wzmacniając kondycję, reakcje na bodźce, szybkość, posył, gorspodarkę krwionośną i oddechową.
Przytrzymałam klacz mocniej i odchyliłam się, próbując usiąść w tym mało wygodnym siodle. Klacz zwolniła do kłusa. Jednak był to kłus wydłużony, szybki. Dopiero z czasem wyhamowała do w miarę normalnego tempa w kłusie.
- Bardzo dobrze. - powtarzałam klaczy klepiąc ją po szyi.
Redeem wydłużyła i opuściła głowę, rozluźniając ją i drepcząc kłusikiem. Uspokajała oddech. Przeszłyśmy do stępa i skierowałyśmy się ku wyjściu. Wtem na tor wjechały stępem 2 konie na jakiś trening.
- Dzień dobry! - rzuciłam. Redeem podniosła głowę, postawiła na sztorc uszy i z zaciekawieniem spoglądała na konie. Zarżała na nie z szeroko rozdętymi chrapami. Po chwili znalazłyśmy się za bramą toru. Droga do domu była przyjemna, o zachodzie słońca i delikatnym wietrzyku. Towarzyszyły nam śpiewy ptaków i rechot żab w pobliskich łąkach i rzeczkach. Po przybyciu do stajni wytarłam klacz słomą i wyczyściłam na nowo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|